Trójmiejsca to stały cykl magazynu Prestiż. Przepytujemy znanych i lubianych mieszkańców siostrzanych miast, gdzie spędzają leniwe niedziele, w którym lokalu piją poranną kawę i gdzie najczęściej można ich spotkać. Razem z naszymi rozmówcami odbywamy inspirującą podróż śladami ich ulubionych miejsc. Tym razem rozmawiamy z Kubą Staruszkiewiczem, perkusistą, kompozytorem i producentem, od lat współpracującym z najlepszymi polskimi artystami. 

 

Jestem rodowitym Gdańszczaninem. Pierwsze lata spędziłem w Starej Oliwie, mieszkałem wówczas w starym, dostojnym, otoczonym mnóstwem drzew, domu moich dziadków. Później przenieśliśmy się z rodzicami na Dolne Miasto do poniemieckiego, ceglanego budynku usytuowanego w środku PRL-owskiego blokowiska. Z prawej strony stadion żużlowy GKSu Wybrzeże, z lewej kolejowa „Przeróbka”, a z okna widok na iluminacje rafinerii gdańskiej. Nieco później, we wczesnych latach 90., na przeciwko naszego domu mój tata dobudował do pawilonów sklepowych budynek, który częściowo zaadoptowałem na pracownię. Tam przez wiele lat ćwiczyłem grę na bębnach, słuchałem muzyki, miałem próby, a w pewnym momencie zamieszkałem. To był bardzo kreatywny i znaczący okres w moim życiu. W drzwiach mijali się punkowcy z Dolnego Miasta, Moreny i Zaspy, panowie z Mietek Blues Band, Grażyna Łobaszewska, Mietek Szcześniak, Tymon Tymański czy Pink Freud… Przez wiele lat regularnie przebywałem też w pracowni Ola Walickiego, która mieściła się na terenach byłej stoczni. W Gdańsku się wychowałem, dojrzewałem, poznałem miłość swojego życia i zacząłem profesjonalnie zajmować się muzyką. Z tym miastem wiąże mnie silna więź. Dzisiaj mieszkam w Sopocie, mam tu dom, rodzinę, pracownię i na dzień dzisiejszy czuję, że jest to moje miejsce. 

Moja praca wiąże się z ciągłym przemieszczaniem, więc gdy tylko wracam do Sopotu większość czasu spędzam w domu. Bardzo lubię gotować, więc mogę powiedzieć, że najbardziej aktywny jestem na zakupach i w kuchni. Nieczęsto wypuszczam się w miasto, jednak jeśli już umawiam się ze znajomymi przeważnie jest to Teatr Boto. To kreatywne miejsce, które bez artystowskiej spiny generuję dobrą energię. Można tam pójść w ciemno i zawsze spotkać fajnych ludzi, posłuchać muzyki, zobaczyć spektakl, porozmawiać i wypić dobre piwo. Czasami zdarza mi się tam też pograć. Co więcej, uważam, że to jedno z najlepiej brzmiących akustycznie miejsc w Trójmieście. Czasami zaglądam też do Konsulatu Dobrego Piwa przy rondzie Czesława Niemena. To miejsce z dala od głównych szlaków turystycznych, ale też czuć tam ludzką energię i entuzjazm dla stworzenia dobrej przestrzeni do spotkań. 

Jeżeli jadam na mieście, to staram się to łączyć z szukaniem inspiracji kulinarnych. W sezonie nie zdarza się to często, bo ilość ludzi odbiera przyjemność i niejednokrotnie obniża jakość. Jednak są miejsca, które nigdy nie zawodzą, jak np. Piroman, czyli kuchnia oparta głównie na wołowinie, ale z wolnej hodowli z Kaszub, więc jeśli już skuszę się na mięso, to tylko tam. Równie pyszna i kreatywna kuchnia, tym razem azjatyczna (czyt. azjatycka;), to oliwski Ryż i Ping Pong w Garnizonie we Wrzeszczu. Jeśli muszę zjeść coś „na szybko”, kiedy nie mam czasu nic ugotować, to swoje kroki kieruję do Śliwki w kompot i Pobitych Garów.

Przez to, że mieszkam i pracuję w Sopocie, nie mam zbyt wielu okazji, by odwiedzać Gdańsk. Wróciłem tam ostatnio w lipcu. Grałem koncert w kościele św. Jana - swoją drogą niesamowite miejsce, wizerunkowo i akustycznie. Dopiero jak wjechałem na starówkę, dotarło do mnie jak bardzo zmienił się ten obszar. Jestem pod dużym wrażeniem tego, co dzieje się w rejonie Dolnego Miasta i gdańskiej starówki od strony południowej. Ołowianka i Wyspa Spichrzów, która przez dekady była zasypana gruzem i śmieciami, ujawniła swój potencjał. Nowe życie zyskały też tereny postoczniowe, czyli obszary, gdzie Motława łączy się z Martwą Wisłą. Doskonałym przykładem jest Ulica Elektryków i klub B90, który przez cały rok aktywnie działa i organizuje ciekawe i ambitne koncerty. W Gdańsku pojawiło się dużo obiecująco wyglądających miejsc, klubów, restauracji i kawiarni, a co więcej - zaczęło tam nawet inaczej pachnieć! (śmiech.)

Swój wolny czas spędzam na poszukiwaniu spokoju. Unikam tłumów i z chęcią uciekam na spacery do lasu lub nad morze. O ile w lesie jest spokojnie przez cały rok, to wypady nad morze w sezonie są dla mnie abstrakcją. Latem, zdarza mi się wstać o 5:00 nad ranem i iść na sopocką plażę, by zobaczyć wschód słońca. W młodości nie widziałem zbyt wielu wschodów, więc teraz nadrabiam zaległości i w ten sposób ładuję baterie.

 

Kuba Staruszkiewicz

Perkusista i producent. Od 1996 roku tworzy i współpracuje z artystami z rozmaitych środowisk. Brał udział w nagraniu ponad 40 wydawnictw płytowych, ścieżek dźwiękowych do filmów, spektakli teatralnych i radiowych oraz różnego rodzaju produkcjach multimedialnych. Jest członkiem zespołów Marii Peszek, Natalii Przybysz, Krzysztofa Zalewskiego i Muńka Staszczyka. W zeszłym roku wraz z Dawidem Podsiadło, Kortezem i Krzysztofem Zalewskim brał udział w 9. odsłonie orkiestry Męskiego Grania, z którą nagrał utwór „Początek”. Jest też odpowiedzialny za stworzenie aranżacji i części muzycznej widowiska Sopot Remake 68’. Niedawno wraz z Patem Stawińskim wydał album pod nazwą „Pat Jacob” inspirowany folkiem i muzyką islandzką. Obecnie jako producent i kompozytor pracuje nad nową płytą Natalii Przybysz.