Nietuzinkowy charakter, jakość, unikalność? Ciężko powiedzieć, która z tych cech sprawia, że skarby z minionych epok przeżywają drugą młodość, a chętnych do ich kupna nigdy nie brakuje.

Dzisiaj pojęcie vintage i retro przeżywają prawdziwy boom. Ogarnęła nas moda na polaroidy, czarne winylowe płyty, PRL’owskie meble, rozciągnięte klasyczne t-shirty, czy szerokie jeansy. Pojawiły się nawet specjalne retro aplikacje do telefonów udające analogowe aparaty z lat 90. Nic więc dziwnego, że wśród takiej obsady znalazły się również antyki i starocie. Dzisiaj przedmioty z duszą zbierają już nie tylko zapaleni kolekcjonerzy, ale też projektanci, designerzy i ludzie żyjący w duchu #zerowaste.

- Lubię czasami zakupić przedmiot, który niesie za sobą historię. Zazwyczaj mogę się tylko domyślać, gdzie był, co widział, komu służył. Ta tajemniczość bardzo mnie fascynuje - opowiada Karolina, 25-letnia mieszkanka Gdańska. - To przedmioty, które są przeznaczone dla dusz romantycznych, i trzeba nie lada cierpliwości i talentu, żeby taką perełkę sobie wyszukać. Z drugiej strony jedna taka rzecz potrafi nadać miejscu niezwykłego charakteru.

Prawda jest taka, że muzyka z telefonu nie ma w sobie tego delikatnego brudnego brzmienia, co ta z winylowej, a nowa lampa nie ma tego charakteru, co ta wyprodukowana kilkadziesiąt lat temu. Podpowiadamy, gdzie w Trójmieście warto kupić starocie, te wartościowe, użyteczne i osobliwe.

SKLEPY Z DUSZĄ

W Trójmieście jest kilka sklepów ze starociami. Wiekowe meble, lampy, obrazy, sztućce, ręcznie malowane zestawy porcelanowe - to tylko część z bogatej oferty antykwariatów. 

- Moda na antyki była i jest, tylko profil klienta nieco się zmienił - mówi Łukasz Ziółkowski, właściciel gdyńskiego sklepu „Starocie wystrój wnętrz”. - Czasami przychodzą do nas przypadkowi ludzie, młodzi albo tacy, którzy poszukują unikatowego prezentu, jednak znaczna część to jednak ludzie starsi. Sprzedajemy rozmaite przedmioty, od mebli, porcelany, po platery i obrazy, głównie z okresu międzywojennego. Pułap cenowy to średnio 200-300 zł za obraz, a czasami można znaleźć niesamowite perełki. Największym skarbem był obraz Paula Puchmüllera zakupiony przez Muzeum Miasta Sopot, który nabyłem za śmieszne pieniądze w kompletnej niewiedzy. Później okazało się, że to dzieło twórcy układu urbanistycznego Sopotu, który funkcjonuje do dziś.

W Gdyni warto również zajrzeć do „Werandy”. Tutaj na Na 700 m2 powierzchni znajdują się najrozmaitsze meble, w tym również te w modnym stylu art deco. Jak zapewniają właściciele sklepów antycznych, czasami lepiej kupić stary mebel, niż ten, który jest na taki stylizowany, ponieważ wbrew pozorom cena gra na korzyść tych używanych. Bogatą ofertą szczyci się też gdyński oddział DESA Dzieła Sztuki i Antyki. Jest to najstarsza firma w Polsce na rynku sztuki, która działa nieprzerwanie od 1950 roku. W salonie na ul. Władysława IV znajdują się głównie obrazy, grafiki i rzeźba. W ofercie znajdziemy m.in. dzieła Hanny Haponiuk oraz Henryka Baranowskiego znanego głównie z malarstwa marynistycznego.

Z miasta „morza i marzeń” przenosimy się do Sopotu, gdzie od blisko ćwierć wieku prężnie działa Sopocki Dom Aukcyjny. Malarstwo, rzemiosło artystyczne, biżuteria, filatelistyka, falerystyka - znajdziecie tu wszystko, czego dusza zapragnie. Szczególnym powodzeniem cieszy się styl dwudziestowieczny i meble secesyjne oraz te nawiązujące do Charles'a Andre'a Boulle'a.

W Gdańsku warto zapukać do drzwi typowo meblowego komisu „Antyki i stylowe meble”. Tam na ulicy Obrońców Wybrzeża, można znaleźć wiele wyjątkowych okazów – ręcznie malowane zastawy porcelanowe, sztućce, grafiki, obrazy, biżuterię czy meble. Kolekcjonerzy i początkujący zbieracze zdecydowanie mają w czym wybierać! Natomiast drugi adres znajduje się na ul. Opata Jacka Rybińskiego pod wdzięczną nazwą „Inaczej niż w raju”.

- Największy popyt jest na lampy i małe meble. Osobiście lubię różnego rodzaju kurioza, dziwadła, rzeczy rzadko spotykane oraz przedmioty kojarzące się z dzieciństwem, czyli w moim przypadku z późnym PRL-em - mówi Tomek Gut, właściciel „Inaczej niż w raju”. - Głównie staram się handlować elementami wystroju wnętrz, a nie przedmiotami kolekcjonerskimi. Jak już pojawiają się przedmioty nadzwyczajne to szybko się sprzedają, np. ogromny reflektor ze statku, królik w formalinie lub karykaturalny portret konia en face. Warto polować na takie znaleziska.ANTYKI W PLENERZE

Sklepy stacjonarne to nie wszystko. W Trójmieście od czasu do czasu odbywają się też targi staroci. Od maja do końca czerwca na Halach Targowych w Gdyni cyklicznie odbywa się giełda vintage. Można tam kupić płyty winylowe, drobną elektronikę, czy komputery typu Amiga, Atari i Commodore oraz rzadkie przedmioty z lat 60/70/80/90. 

Jednak absolutnym topem jest Jarmark św. Dominika, którego historia sięga roku 1260. Wtedy papież Aleksander IV zezwolił gdańskim Dominikanom na udzielanie studniowych odpustów w dniu święta ich założyciela. Od tamtego czasu, z małymi przerwami, jarmark odbywa się do dziś.

- Jak dla pana z 400 zł na 300 zł - mówi z przekąsem jeden z handlarzy, trzymając w dłoniach rzeźbę słonia z drewna egzotycznego. Na najsłynniejszym jarmarku w Polsce ceny mogą zniechęcać, jednak zawsze można się targować. W weekendy jest tu jak w ulu. Znajdziemy tu właściwie wszystko: od cennych dzieł sztuki po zwykłe rupiecie. Są zabytkowe zegary, stare mundury, aparaty fotograficzne, porcelana, fotografie, rzeźby, meble, płyty winylowe. Trzeba mieć wprawne oko, żeby wyłowić perełki spacerując chaotycznymi uliczkami. Jednak trzeba przyznać, że za każdym rogiem czai się coś naprawdę wartościowego.

- Moim oczkiem w głowie jest porcelanowa waza miśnieńska, która warta jest 40 tys euro - opowiada pani Iwona, która od lat ma swoje stoisko na Jarmarku Dominikańskim. - Mamy też kubki miśnieńskie, XVIII-wieczne wazy Sèvres, porcelanę berlińską, starą biżuterię z diamentami z Carskiej Rosji i dwa piękne zegary kurantowe.

Dużym zainteresowaniem cieszą się też militaria. Można znaleźć m.in. polski plecak wojskowy z 1939 roku czy oryginalną przepaskę z pancernika Schleswig - Holstein.

- Przepaska była znaleziona z ręcznikiem, sygnowanym nazwą okrętu - mówi dumnie pan Wojciech. - Jednak muszę powiedzieć, że niestety spotykam się z różną interpretacją historycznych przedmiotów niemieckich. To trudny temat, a niektórzy jeszcze nie potrafią się z nią pogodzić. Swoją drogą, coraz trudniej jest zdobyć ładne rzeczy, a w tych warunkach ciężko wystawiać cenne historycznie przedmioty ze względu na wilgoć, słońce, czy wiatr.

Jak widać, skarby są w zasięgu ręki, a antyki, mimo upływu lat i nieustannie zmieniających się trendów, mają się dobrze. Dlatego warto czasami znaleźć w sobie ducha odkrywcy!