Ciepłe, turkusowe morze i czerwonobrązowe, skaliste pustkowia, mieszają się tu jak w kalejdoskopie. Krajobrazy Tunezji są niezwykłe niczym filmy, które tu kręcono. Malarz Paul Klee wyznał, że dzięki Sidi Bou Said odkrył kolor. Pewnie miał na myśli niebieski, który występuje tutaj we wszystkich odcieniach. 

Tunezja najpiękniejsza jest wiosną, kiedy ogromna paleta barw i ciepłe promienie słońca zmieniają kraj całkowicie, nadając krajobrazom wyjątkowej delikatności. To idealny czas, by poczuć ciepły wiatr znad morza, kołysanie wielbłądziego grzbietu i nieziemską słodycz daktyli.  

NA WYSOKIM WZGÓRZU 

Sidi Bou Said leży na wysokim wzgórzu ponad Zatoką Tuniską. Na falach poniżej kołyszą się żaglówki i łodzie motorowe. Dla tego widoku przyjeżdżają tu autokary pełne turystów. Dawniej bywali też słynni poeci i pisarze. Zresztą miejsce to było niegdyś ulubionym kierunkiem wakacyjnym dla zamożnych rodzin z oddalonego o 10 kilometrów Tunisu, które nad brzegiem morza prowadziły wyszukany tryb życia, chronione przez grób Sidi Abou Said, świętego z XIII wieku. 

Tu budowali swe pałace i letnie rezydencje notable, ministrowie, artyści. Do dziś nic się nie zmieniło. Kuszą jak dawniej turkusowe morze, jaśminowe ścieżki, białe domy i mury nabierające złotego koloru z biegiem lat. Mówi się, że Sidi Bou Said to najpiękniejsze miejsce nie tylko w Tunezji, ale i w całym basenie Morza Śródziemnego. Fakt, nie ma drugiej tak urokliwej miejscowości w całym kraju.   

GDY UCICHNIE GWAR

Wzdłuż plaży Gammarth rozsiane są nadmorskie hotele, od klubowych po bogato zdobione w stylu inspirowanym pałacami mauretańskimi. Istnieją też mniej klasyczne możliwości noclegu. Klimatowi Sidi Bou Said zdecydowanie bardziej odpowiadają nastrojowe domy gościnne lub pensjonaty tworzące perfekcyjny balans pomiędzy tradycją i współczesnością. Za bielonymi wapnem murami kryją się niekiedy prawdziwe pałace. Jeden z nich, wybudowany w 1912 roku przez barona Rudolfa d’Erlanger, Europejczyka, który zakochał się w tym miasteczku, przekształcono w muzeum, w którym grane są dzisiaj koncerty. 

Inne domy stały się galeriami sztuki lub pensjonatami wokół których całymi dniami tętni miasto. Jest tu inaczej niż choćby w Tunisie, gdzie prawdziwe życie zaczyna się dopiero po 21. W Sidi Bou Said o tej godzinie można poszukać spokoju, zobaczyć, jak jego wyglądają zakamarki, kiedy cichnie gwar turystów. Rankiem zaś warto wyskoczyć na plażę, by pod okiem instruktora nauczyć się sztuki balansowania na desce. Właśnie tu ulokowało się tunezyjskie centrum surfingu.  

W PLĄTANINIE ULIC 

Prawdziwą Tunezję dostrzec można w ciasnych uliczkach, na gwarnych bazarach i w oldschoolowych kawiarniach. Miasta nie istnieją bez ich starych części – mediny, dawnych murów obronnych i miejscowych souków. Zresztą w każdym tunezyjskim mieście szczególne wrażenie robi atmosfera tych bazarów, które na pierwszy rzut oka wydają się być prawdziwym galimatiasem. Jednak kto nie zabłądził w plątaninie ulic, ten tak naprawdę nie był w Tunezji. Tu można kupić berberyjską biżuterię, zabójczo pachnące przyprawy, kadzidła, miski z drewna oliwnego, ceramikę, ręcznie haftowane buty, kilimy i olejki – wszystkie przedmioty, z których słynie kraj. 

W Sidi Bou Said można dodatkowo oszaleć od ilości niebiesko-białej ceramiki, kolorowych dywanów i pięknej biżuterii. Jest też wyborna oliwa z oliwek, są daktyle i ciastka migdałowe. Do tego przyprawy: harrisa, kurkuma, imbir. Wszystkie są bardzo aromatyczne, kuszą zapachem i kolorami w ogromnych, ceramicznych dzbanach. Nagabujący sprzedawcy krzyczą nawet po polsku: "Dobra cena!" i "Za darmo!", ale to pułapka, w którą lepiej nie dać się złapać. Poza żywnością, większość produktów sprzedawanych na suku nie ma swojej stałej ceny. Może być ona dużo wyższa lub niższa, w zależności od tego, kim jest potencjalny klient. Żeby uzyskać dobrą cenę, trzeba więc nauczyć się targować, bo dzięki temu możemy zejść nawet do 50 proc. wyjściowej kwoty.  

KULINARNE TRADYCJE 

Tunezja jest krajem ludzi uśmiechniętych i serdecznych, którzy za wszelką ceną pragną karmić wychudzone turystki w Europy. A mają czym. Tutejsza kuchnia, choć niezbyt sławna, łączy w sobie francuską subtelność z afrykańską pikantnością i słodyczą. W Sidi Bou Said czuć to ze zdwojoną siłą. Przebywały tu dawniej burżuazja Tunezji i rodzina Bejów. Tutejsza oryginalna tradycja kulinarna jest więc najwyższych lotów. Najpopularniejsze potrawy to oczywiście: kuskus z drobnej kaszy, jagnięciny i warzyw i kabkabu - duszona ryba z oliwkami i marynowaną cytryną. 

Przystawki to osobna opowieść. Tunezyjskie tajine - gruby omlet z warzywami i serem, przypominający hiszpańską tortillę rozpływa się w ustach, podobnie jak sałatka mechouia – grillowane i pokrojone w kosteczkę pomidory z papryką. Tunezyjczycy do wszystkiego serwują również tuńczyka, i to na każdy sposób. Jako przystawkę, dodatek do sałatek, albo jako nadzienie do brika - smażonego na oleju trójkątnego pierożka nadziewanego jajkiem, rybą, pietruszką. 

Tradycyjnych potraw można spróbować w pałacu w stylu osmańskim, wymyślnej kuchni śródziemnomorskiej w eleganckiej restauracji nad brzegiem morza, przekąsek i włoskich dań w luźnej atmosferze w modnym barze. Nie wyjeżdżajcie z Sidi Bou Said bez spróbowania bambalouni, ciepłego, tłustego pączka w kształcie pierścienia i bez napicia się miętowej herbaty serwowanej z orzeszkami piniowymi. Najlepszą serwują w kawiarni Café des Nattes, w której poczuć można lokalną atmosferę. Cudownym widokiem na morze rozkoszować się też można w kawiarni Sidi Chabaane obok latarni morskiej lub... na starym cmentarzu.   

TAM, GDZIE WALCZYLI GLADIATORZY 

Komu w tym miejscu jest zbyt bajkowo, może podążyć na południe. Na każdym kroku widać ślady bogatej historii kraju, będącej wynikiem przenikania się wpływów fenickich, rzymskich, arabskich, włoskich, francuskich i tureckich. W każdym zakątku kraju odnaleźć można zabytki dawnych kultur. Są tu ruiny starożytnych term, koloseów, piękne meczety. Miłośnicy tropienia historii nie będą zawiedzeni. Jest tu słońce, woda, pozostałości rzymskich i fenickich miast, oraz możliwość uprawiania ekskluzywnych sportów. Wydaje się, że tak wygląda raj. 

Im głębiej się zanurzymy, z każdym oddechem możemy poczuć klimat Sahary i dotrzeć do miejsc, w których pustynny krajobraz zaczyna się zmieniać w piękne plantacje winorośli. Po drodze z pewnością skusi "tunezyjskie Koloseum". W El Djem znajduje się znany na cały świat amfiteatr z III wieku naszej ery, jest trzecim pod względem wielkości na świecie i jego stan jest zdecydowanie lepszy niż znanego wszystkim rzymskiego Koloseum. Dawniej walczyli tu gladiatorzy ze zwierzętami, dziś można się tu wybrać na koncert - co roku organizowany jest tu Międzynarodowy Festiwal Muzyki Symfonicznej.  

Niemal wszędzie można napić się dobrego wina, w wielu miejscach zagrać w golfa. Pierwsze pole z prawdziwego zdarzenia powstało tu już w 1927 roku. Można też dać się rozpieszczać w centrum talasoterapii lub SPA, których tu bez liku. Tunezja to kraj, który rozkocha w sobie nawet najbardziej wybrednego turystę i rządnego przygód podróżnika.