Świat tak pędzi, żeby za nim nadążyć, potrzeba z dziesięć lat zapasu. Dlatego trzydziestka jest dziś jak dwudziestka, a pięćdziesiątka – jak czterdziestka. Jednak po przekroczeniu pewnej granicy pojawia się problem z definicją wieku. Przecież nikt nie chce być „stary” w świecie zdominowanym przez kult młodości. Coraz więcej jest osób, które zamierzają być młode bardzo długo – aż do śmierci. 

Żegnajcie seniorzy, witajcie silversi!

Słowa na „s” 

Gdy na swoim koncie w  mediach społecznościowych zamieściłam ogłoszenie dotyczące „poszukiwania seniorów”, z  którymi mogłabym porozmawiać, pisząc ten tekst, nie spodziewałam się, że otworzę puszkę Pandory. Niewinny w moim odczuciu komunikat zebrał w ciągu dwóch godzin prawie 60 komentarzy, z których wkrótce część musiałam blokować. Nie przewidziałam, że wyraz „senior” może wzbudzić tyle negatywnych skojarzeń i  jak wiele osób z grupy 50+ nie życzy sobie, by określać je tym mianem! Czy nie można już używać słowa na „s” i musi ono przejść do językowego lamusa, jak „stara panna”? Słowo „senior” pojawiło się w Europie około XIII wieku, wywodzi się od łacińskiego wyrazu senex i oznacza „starszy”. We współczesnej polszczyźnie funkcjonuje w  wielu znaczeniach. Określa najstarszego członka rodziny, pracownika jakiegoś zespołu czy społeczności o wielu latach stażu, zawodnika sportowego między 19. a 35. rokiem życia. Językoznawczyni Barbara Mitrenga dziesięć lat temu zwracała uwagę, że „senior” stał się powszechnym eufemizmem opisującym osobę w wieku podeszłym, wprowadzając nową pozytywną wizję jego świata, pełnego energii, witalności i radości. Używanie nazw „senior” i  „seniorka” pozwalało uniknąć negatywnych konotacji związanych ze starością i  wzbudzać pozytywne skojarzenia, w przeciwieństwie do rodzimych nazw „starzec” i „staruszka”. Szczególnie często posługiwano się tym słowem, określając starsze osoby wciąż będące aktywne społecznie bądź zawodowo. Tymczasem przez popularyzację takich fraz jak dom i klub seniora, czy program „Senior+”, słowo to zaczęło uwypuklać te negatywne aspekty starości, które wcześniej kryło. W  jego miejsce zdaje się wchodzić „silver”. Tym mianem zwykło się określać osobę, która ukończyła 50. rok życia (choć w  raporcie firmy Bigram z  września 2019 uwzględniono nawet 46-latków). Nazwa odnosi się do siwego koloru włosów, który stereotypowo mają osoby w tej grupie. W raportach i opracowaniach podkreśla się, że w przeciwieństwie do seniorów silversi są aktywni zawodowo.

To nie jest świat dla starych ludzi? 

Osoby starsze, z  uwagi na ich doświadczenie życiowe, w  tradycyjnych kulturach o  niewielkim tempie przemian są poważane, a ich pozycja jest wysoka i pożądana. Tymczasem w kulturze, gdzie technologia odgrywa ważną rolę w życiu, opóźnienie cywilizacyjne starszych pokoleń sprawia, że dominującą rolę przejmuje młode pokolenie, które nie ma problemu z jej opanowaniem. W nowoczesnych społeczeństwach, charakteryzujących się szybszymi przemianami, znaczenie zdobytej wiedzy maleje, gdyż ta szybko się dewaluuje. To dzieci uczą rodziców i dziadków korzystać z nowych technologii. Gdy młodsze pokolenie staje się przekaźnikiem wiedzy i  rozwoju, przejmuje dominującą rolę w  społeczeństwie i tym samym jej znaczenie w nim rośnie. Jednak wbrew istniejącym stereotypom osoba 50+ po  przekroczeniu tej  „magicznej” granicy nie zapomniała o istnieniu Internetu i zdobyczy nowoczesnej techniki. Dzisiejsi 50-latkowie sprawnie poruszają się w sieci, zamawiają jedzenie online, czy robią zakupy do domu. Pandemia przyczyniła się również do digitalizacji życia osób po 60. roku życia. Gdy część z nich została zamknięta w domach, Internet stał się dla nich nową rzeczywistością, w której musieli się odnaleźć. 

Srebrna ekonomia 

Eksperci z  Silver Agency zajmującej się marketingiem skierowanym do konsumentów powyżej 50. roku życia uważają, że najgorsze, co może zrobić marketingowiec, to komunikować, że jego produkt skierowany jest do seniorów. W Polsce słowo na „s” budzi skojarzenia z osobami niedołężnymi, wymagającymi opieki i w podeszłym wieku. Kto chce się z nimi utożsamiać, zwłaszcza będąc w pełni sił? Dlatego twórcy kampanii zachęcają do porzucenia „etykietek” i do definiowania odbiorców przez pryzmat ich potrzeb związanych z dojrzalszym życiem, a nie przez pryzmat wieku. „Srebrna ekonomia” zaczyna stanowić coraz ważniejsze miejsce w  gospodarce, a  silversi są bardzo ważną grupą konsumentów. Według analizowanych przez agencję badań ludzie w wieku 50-70  lat czują się średnio o  11 lat młodsi. Są otwarci na nowe doświadczenia, chętnie korzystają z  internetu, często udzielają się społecznie i  chcą być aktywni zawodowo. Zdecydowanie nie uważają się za seniorów i negatywnie reagują na dopasowywanie do nich produktu ze względu na wiek. Mają silne poczucie sensu życia i chęć robienia czegoś dla innych, bycia potrzebnym, cieszą się względnie dobrym zdrowiem, co pozwala znaleźć siły i zapał do działania.

Magia nieczekania 

Z Jolą Czajką (61 lat), współzałożycielką Slow Fitness, próbuję się umówić na rozmowę przez trzy dni. Cały czas zajęta, wciąż w biegu. W końcu proponuje mi, byśmy się zdzwoniły, gdy będzie jechała z Warszawy do Wrocławia. – Silversi... seniorzy... Jestem osobą 60+, a  nie znam takich określeń! Od wielu lat pochłania mnie moja pasja, która jednocześnie jest moją pracą. To wiek rozkwitu, a nie seniorstwa” – odpowiada, gdy pytam ją o stosunek do słów na „s”. Gdy ponad dekadę temu zamykała galerię sztuki, którą prowadziła przez lata, zainteresowała się rozwojem osobistym. Pracując nad swoją psyche, poczuła, że jej ciało również zaczęło domagać się uwagi. Przez przypadek natrafiła na prowadzone we Wrocławiu zajęcia cantienica – trening dobrej, wyprostowanej postawy i zdrowego ruchu przy aktywacji mięśni głębokich, zwłaszcza dna miednicy. Osobiste doświadczenia przekształciły się w pracę i w wieku 55 lat Jola została certyfikowaną trenerką. W założonym na Pradze‑Południu studiu prowadzi kilkanaście godzin zajęć tygodniowo – indywidualnych i grupowych. W czasie pandemii – również online. – Nie przywiązuję wagi do wieku, ale to nie oznacza, że nie jestem świadoma wynikającego z niego bogactwa doświadczeń. Po prostu jestem obecna i nie mam potrzeby przypisywania siebie do grupy wiekowej – mówi. Gdy pytam o plany i marzenia, odpowiada, że na nic nie czeka, bo sam „sekret życia” jest podniecający i fascynujący. – Nie wyglądam za księciem na białym koniu, ale też jestem otwarta na jego spotkanie – żartuje i rusza w dalszą drogę. 

Szara strefa 

W  Polsce nie mamy jednej definicji dla tej generacji. Instytucje finansowe mianem seniorów określają już 50-latków. Fundusze hipoteczne oferują odwróconą hipotekę osobom, które ukończyły 60-65 lat. Z kolei rządowy program „Senior+” mianem seniora określa osoby nieaktywne zawodowo w wieku 60 lat i więcej. Tymczasem silversów nie znajdziemy jeszcze w  oficjalnych dokumentach, częściej występują w terminach związanych z marketingiem czy rynkiem pracy. We wspomnianym już raporcie Bigramu „Pokolenie 50+ w  pracy – prawda i  stereotypy” możemy znaleźć informacje, że w większości posiadają wykształcenie wyższe, a  nawet tytuł  doktorski, czy ukończone studia  podyplomowe. Ponad połowa ankietowanych silversów podkreśliła, że zna język angielski na poziomie zaawansowanym i  wbrew panującym stereotypom nadąża za trendami technologicznymi. Niemal wszyscy silversi mają profil na LinkedInie, połowa z nich korzysta z Facebooka, a część także z Instagrama. Najwięcej osób pracuje w branżach, w których szczególnie ceni się wiedzę i doświadczenie, na przykład w doradztwie, IT oraz w branży finansowej i ubezpieczeniowej. Ważna jest dla nich możliwość pracy zdalnej, dobre wynagrodzenie i  elastyczny czas pracy. Pracodawcy cenią ich za lojalność, odpowiedzialność, dyscyplinę i… gotowość do podnoszenia swoich klasyfikacji. 

Złoci 

– Choć señorita to raptem dwudziestolatka, po wyjściu za mąż nagle jest już señorą. A czy przez tę zmianę staje się inną osobą – zaczyna Jaga Janik, 67-letnia blogerka znana jako Fashion50plus. Po ukończeniu 55 lat postanowiła zamienić stanowisko rzeczniczki prasowej Uniwersytetu Łódzkiego na spokojniejsze zajęcie i dodatkowy czas wykorzystać na swoją wielką pasję – modę. Choć nigdy zawodowo nie była związana z branżą, to kolekcjonowała stroje od projektantów, a podczas podróży służbowych zawsze starała się odwiedzać butiki ulubionych marek i projektantów. Opowiedziała jednej z córek o swoim pomyśle założenia bloga modowego i poprosiła o pomoc w ogarnięciu spraw technicznych. Parę dni później Jaga miała już stronę, córka nauczyła ją obsługi CMS-u i w ten sposób od 2012 roku zaczęły się tam regularnie (dwa razy w tygodniu) pojawiać wpisy. Początkowo dotyczyły ulubionych projektantów czy zjawisk kulturowych, jak amerykańskie Stowarzyszenie Czerwonych Kapeluszy skupiające panie po pięćdziesiątce. Ale z czasem córki przekonały ją, by zaczęła prezentować swoje stylizacje. I to zmieniło blog całkowicie – nagle oczom czytelników ukazała się drobna kobieca postać o krótko ściętych ciemnych włosach w outfitach rodem z „Seksu w wielkim mieście” czy „Diabeł ubiera się u Prady”. Ulubionym projektantem Jagi jest Yohji Yamamoto, którego zamiłowanie do awangardy można odnaleźć i  w  jej stylizacjach. Na blogu dominują obszerne czarne ubrania, ale fashionistka chętnie przełamuje je dodatkami w kontrastujących kolorach. Nie boi się też kreacji  o intensywnych  barwach. Dzięki  blogowi zaproponowano jej pracę doradczyni klienta w jednym z łódzkich sklepów odzieżowych, gdzie – jak mówi: „jest najstarsza wiekiem, ale najmłodsza duszą”. Jaga Janik zwraca uwagę, że „osoby w pewnym wieku” przestają być widoczne. Znikają pod bezkształtnymi ubraniami o burych kolorach. Tymczasem ona uważa, że osobom 50+ „wszystko wolno”. – My jesteśmy gold, a nie silver! Złoci, bo mamy wszystko, czego nam trzeba – mówi. – Mamy więcej czasu, nie musimy przygotowywać się do egzaminów, opiekować małymi dziećmi, bać się o utratę pracy, a dzięki emeryturze mamy jakieś stałe źródło dochodu – dodaje. Jaga dla wielu swoich czytelniczek jest oknem na modowy świat. Dzięki niej ze sklepowych półek znikają prezentowane tam ubrania, a obserwujący zakładają czerwone szale czy plecaki do sukienek i przestają się przejmować, że w „ich wieku to nie wypada”.

Senior influencer 

Coraz więcej osób po sześćdziesiątce i  siedemdziesiątce jest widocznych w mainstreamowych mediach. Pojawiają się tam postacie prowadzące intensywny tryb życia i podejmujące trudne wyzwania. Świetny przykład dawali grająca niemal do śmierci aktorka Danuta Szaflarska, Aleksander Doba – emerytowany inżynier, który w wieku 67 lat samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk (pierwszy na świecie!), Jerzy Królewiecki, który w wieku 82 lat został studentem fizyki i  astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Cool są 91-letni kierowca rajdowy Sobiesław Zasada i Wirginia Szmyt – 83 -letnia DJ Wika, dlaczego więc silversi nie mieliby się odnajdywać w rolach powszechnie wiązanych z osobami młodymi? Dzięki Instagramowi i Tik Tokowi zostają modelami i influencerami. Tylko na Facebooku mamy ponad 2,7 miliona aktywnych kont osób po 55. roku życia, a z tego ponad 800 tysięcy kont osób 65+. Większość tych użytkowników wykorzystuje media społecznościowe do odnawiania relacji z lat szkolnych, utrzymywania kontaktów z rodziną lub znajomymi z odległych miejscowości, a nawet kontynentów. Na swoich profilach chętnie pokazują siebie samych, swoje hobby i zainteresowania. Są również świetnymi obserwatorami, często wypowiadają się na znane sobie tematy i komentują posty swoich bliskich. Przekonał się pewnie o tym każdy, kto wśród znajomych ma mamę lub babcię. Jednak dla części z nich takie prowadzenie konta staje się zbyt pasywne i zaczynają tworzyć treści, które wpływają na innych. Beatę Borucką, znaną na Facebooku jako Mądra Babcia, śledzi 263 tysiące osób. Gdy została babcią, zwróciła uwagę, że w sieci brakuje treści związanych z tą nową dla niej rolą. Dlatego sama zaczęła je tworzyć i teraz dzieli się spostrzeżeniami dotyczącymi zjawiska społecznego mającego już swoją nazwę, czyli „babcingu”. Wydała też dwie książki i założyła nawet internetową telewizję skierowaną do osób 50+. „Jestem przekonana, że nie zatrzymujemy się, bo się starzejemy, tylko starzejemy się, bo się zatrzymujemy. Wyznaję zasadę »Alleluja i do przodu!«” – mówi o sobie w wywiadzie dla „Gazety Senior”. Z kolei Ireneusz Korzeniewski aka Styleman to najbardziej stylowy silvers w polskim internecie. Obserwuje go niemal 80 tysięcy osób na Facebooku i ponad 30 tysięcy na Instagramie. Recenzuje restauracje, bierze udział w reklamach, kolekcjonuje zegarki, jeździ na rowerze, biega, pokazuje, że nawet podczas spaceru z psem można poćwiczyć, a przede wszystkich prezentuje stylizacje, którymi zawstydza niejedną szafiarkę. Był obecny na stronach „Vogue’a”, „Elle Man” czy „Esquire”. Długo zabierał się do założenia bloga i profilu w social mediach, bo w końcu podobnych treści jest w nich pełno. Jednak mało który bloger może pochwalić się tak dużym doświadczeniem zarówno w branży gastro, jak i w modzie. Obecnie Ireneusz bierze udział w dwóch sesjach tygodniowo i za cel postawił sobie udowodnienie ludziom, że po osiągnięciu „półwiecza” mężczyzna nie musi „zlewać się z otoczeniem”. Chce pokazać, jaką można mieć radość z życia, niezależnie od wieku. Z kolei Ania Kusiak w wieku 92 lat zamarzyła o profilu na Instagramie. Na prowadzonym od dwóch lat koncie „Życie zaczyna się po 90.” pokazuje swoją codzienność, a śledzi ją 76 tysięcy użytkowników. Anna wspiera społeczność LGBT+, namawia do głosowania i szczepienia się, dba o planetę i udziela się społecznie. Na pytanie, czemu tak późno założyła konto na Instagramie, odpowiada: „Po prostu, jak byłam młoda, to nie było Internetu”. 

Patent na niepatrzenie w lustro 

– Energia w mojej rodzinie rośnie wraz z wiekiem – mówi mi sześćdziesięcioletni dr inż. Krzysztof Więcławski, elektromechanik, który w wieku 50 lat zapisał się na swoje pierwsze studia na Politechnice Warszawskiej, a niedługo później obronił doktorat i został pracownikiem naukowym. A co było wcześniej? Po ukończeniu Technikum Samochodowego w 1980 roku zaczął pracę w warsztacie samochodowym, a w 1989 roku założył własną firmę. Myśl o podjęciu studiów wyższych wracała do niego co dziesięć lat, ale zawsze na drodze stawały jakieś trudności – założenie rodziny, urodziny dzieci, powołanie firmy. W końcu to córka Justyna zaprowadziła 50 -latka na Wydział Samochodów i Maszyn Roboczych, gdzie rozpoczął studia zaoczne. Już po pierwszym semestrze otrzymał stypendium naukowe za wyniki w nauce. Zaraz po magisterce rozpoczął pracę nad doktoratem. W międzyczasie opatentował sposób na sterowanie wtryskiwaczem paliwowym na podstawie zmian prądowych. Patent stał się inspiracją do tematu doktoratu, który obronił (oczywiście) z  wyróżnieniem. I  tak, w  rekordowym tempie, po pięćdziesiątce zdobył tytuł inżyniera magistra, a potem doktora i został adiunktem na Politechnice. Krzysztof mówi, że jest bardziej zapracowany niż powinien, przez co nie starcza mu czasu na „stereotypowe zadania seniora”, czyli „dziadkowanie swoim wnukom”. Cały czas naprawia samochody w swoim warsztacie, a co ciekawsze przypadki prezentuje studentom na zajęciach. Poza tym publikuje artykuły, ma w swoim dorobku monografię i codziennie od 15 lat dojeżdża z domu do pracy… rowerem. Żałuje, że brakuje mu czasu na jego hobby, czyli muzykę. Marzy o tym, żeby w wakacje zaszyć się w przydomowym studiu nagrań, sięgnąć po jedną z gitar i nagrać trochę coverów ulubionych wykonawców jazzowych i rockowych. Nie identyfikuje się z seniorami, a z optymistami i osobami pełnymi życiowej energii. – Dopóki nie spojrzę w lustro, nie czuję swojego wieku – śmieje się.