Czy jedna chwila może zmienić życie? Przekonała się o tym Sylwia Luks i jej mąż Marcin, którzy najpierw pracę w korporacji zamienili na własną firmę produkującą nakrycia głowy. A potem zamieszkali w Meksyku, skąd zarządzają swoją sopocką marką Looks by Luks. I szykują kolejne projekty.

Duże, przestronne mieszkanie. Salon, kuchnia i taras. Widać z niego basen i ocean. Choć jest grudzień, to przez okno przebijają ciepłe promienie słońca, a na plaży widać sporo ludzi. W Tulum, które położone jest na meksykańskim półwyspie Jukatan nad Morzem Karaibskim, nigdy nie jest chłodno, a deszcze padają tylko przez dwa miesiące. Sylwia Luks, właścicielka i dyrektorka kreatywna marki Luks wróciła właśnie ze szkoły dokąd odwiozła dzieci i siada przy biurku. Będzie planować kampanię najnowszej kolekcji.

- Większość naszych ubrań i dodatków nadaje się do noszenia latem. Zwiewne kimona, sukienki z naturalnych materiałów, turbany trzymające fryzury przed wiatrem. Inspiracje codziennie znajduję w przyrodzie Meksyku, ludziach, którzy nas otaczają oraz codzienności determinowanej przez klimat. To idealne miejsce na pokazywanie letnich ubrań – opowiada.

Prorocza chwila

Droga jaka zaprowadziła ich do Meksyku, a wcześniej własnej marki nie była łatwa, ale też i nie bardzo długa. Raptem kilka lat, ale za to bardzo intensywnych, nie tylko jeżeli chodzi o wydarzenia, ale przede wszystkim pełne odważnych decyzji. A o wszystkim zadecydował jeden moment, jedna chwila. Sylwia pracowała wtedy w korporacji zajmującej się rynkami obligacji, a Marcin w firmie zajmującej się digital marketingiem. Był 2013 rok, mieli po dwadzieścia kilka lat, gdy pojechali na pierwszy urlop do Meksyku. Właśnie tam Sylwia pewnego dnia zobaczyła idącą dziewczynkę, z turbanem na głowie. Ten widok zauroczył ją. Marzyła o córce. No i te piękne nakrycie głowy dziewczynki. Moment okazał się proroczy. Na tyle, że gdy w 2016 roku urodziło się ich drugie dziecko, córka Mia, postanowiła uszyć jej podobny turban, taki jaki zapamiętała z Meksyku. Potem kolejny.

- Szybko okazało się, że turbany podobały się każdemu, kto je u nas widział. Zaczęły się prośby o uszycie, które po wielu naleganiach zaczęłam spełniać i pewnego dnia miałam tyle zamówień, że zorientowałam się, że chyba czas potraktować ten biznes poważnie. I tak to się zaczęło – opowiada.

Po urlopie macierzyńskim nie wróciła już do korporacji, ale założyła własną markę, którą nazwała Looks by Luks. Początkowo robiła wszystko sama, od szycia, po pakowanie, wysyłki, sesje zdjęciowe i obsługę klienta. Aż włączył się jej mąż, Marcin.

- Gdy tylko pojawiła się taka możliwość, postanowił przejąć ogromną ilość moich obowiązków i rozkręcić nasz biznes. Po turbanach zaczęliśmy szyć także opaski, które okazały się hitem, a następnie nasze wyjątkowe kimona. Zaczęliśmy tworzyć własne wzory, a dziś posiadamy całkiem spory przekrój odzieży szytej w etycznych warunkach i według zasad zrównoważonego rozwoju – opowiada.

Pomysł okazał się wielkim sukcesem. Otworzyli sklep i pracownię przy ulicy Haffnera w Sopocie. Sprzedawali na miejscu i w Internecie. Początki były ciekawe. Turbany okazały się istnym fenomenem. Wtedy nigdzie nie było podobnych produktów. Zdjęcia znanych osób oraz ich córek udostępniane w social mediach, okazały się świetną reklamą. Urocze dziewczynki w turbanach Luks stały się znakiem rozpoznawalnym marki. Nowi klienci, zamówienia, spowodowały, że marka mogła się rozwijać. Tak zaczęły powstawać pomysły na kolejne elementy garderoby, które dziś są już w stałym asortymencie. Od początku liczba produktów była limitowana, a większość z nich powstała na zamówienie. Kolejnym punktem zwrotnym były kimona, które podobnie jak turbany, rzadko były produkowane przez marki odzieżowe. Poszerzenie portfolio o sukienki, komplety, topy oraz odzież męską i dziecięcą pozwoliło Luks rozwinąć skrzydła. Ubrania i dodatki kojarzące się z wakacjami, w unikatowe wzory, chętnie były kupowane, a marka stała się rozpoznawalna nie tylko w Polsce.

Praca w dzień i w nocy

Biznes w Sopocie rozkręcał się, ale Meksyk mocno tkwił w ich głowach. Pojechali kolejny raz i jeszcze kolejny. Trzeci pobyt trwał aż 3 miesiące. Na świecie panowała pandemia. Wtedy podjęli decyzję o przeprowadzce. Już w piątkę, bo do syna Teo i córki Mii, dołączyła najmłodsza Zoe.

- Kochamy ten kraj za piękną pogodę, niezwykłą przyrodę i krajobrazy, za ich ciekawą kulturę, którą tak pielęgnują, za pyszną kuchnię i niezwykle miłych i otwartych ludzi. To ogromny kraj, bardzo zróżnicowany, teraz zaś niesamowicie się rozwija, więc dodatkowo widzimy tu ogromne możliwości. Dla mnie Meksyk od początku dawał poczucie bycia jak w domu. Jest tu niezwykła energia, która przyciąga tu świadomych ludzi takich jak my – podkreśla Sylwia Luks.

Pożegnali ludzi w Polsce i przygotowali firmę na nowy model funkcjonowania. W Sopocie zostawili działające biuro i pracownię.

- Nasza pracownia wraz z biurem i magazynem znajduje się w jednym miejscu. Tam szyjemy i pakujemy nasze produkty. Tam pracuje większość zespołu. W Meksyku, na miejscu też mamy krawcową/projektantkę, z którą współpracujemy w celu robienia poprawek na prototypach, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Tutaj też robimy letnie sesje zdjęciowe i content na social media. Pogoda zdecydowanie temu sprzyja – opowiada Sylwia Luks.

Podzielili się pracą. Marcin odpowiada za rzeczy operacyjne, a Sylwia za rozwój i działania marketingowe, a także zamówienia materiałów, social media, współpracę z markami, a także planowanie kolejnych sesji wizerunkowych. Pracy we własnej firmie nigdy nie brakuje i często trzeba zajmować się rzeczami, o których do tej pory nie miało się pojęcia. Jeśli jest taka potrzeba, wymieniają się zadaniami, oferując sobie wsparcie.

Jakie są największe wyzwania pracy na odległość?

- Myślę, że dużo zależy od rodzaju biznesu, odległości oraz strefy czasowej. Kiedy jest się producentem fizycznego produktu, to jest to dużo bardziej wymagające niż np. usługi i produkty online. U nas dodatkowo jest ogromna odległość, więc w grę wchodzi, co i rusz, wysyłanie produktów do akceptacji do Meksyku oraz 6 - 7 godzinna różnica czasu. Przez to mój mąż pracuje po nocach. Od poniedziałku do piątku chodzi spać około 21, a potem wstaje o 2:00 w nocy, żeby pracować z naszym zespołem w tych samych godzinach. Mamy troje dzieci, więc ja wstaję razem z nimi o 6 – 7 rano. Często przez to się mijamy i nie spędzamy dużo czasu razem, bo w ciągu dnia jest praca i dzieci, a wieczorem on dosłownie pada, gdy ja siedzę do 22 albo 23. To niesamowite, że dużo osób patrzy na nas oglądając nasze życie w social mediach i myśli: „wow, ale im to łatwo przychodzi”. Prawda jest jednak taka, że jest to ogrom wyrzeczeń. W zeszłym roku mieliśmy nawet przez to kryzys w naszym związku. Staramy się też latać do Polski, aby na miejscu pracować z zespołem. Meksyk blisko nie jest, także jest to pewnego rodzaju wyprawa na minimum trzy tygodnie, co bywa stresujące dla dzieci na tym etapie. To jest cena jaką płacimy za życie, które sobie wymarzyliśmy dla naszej rodziny. Nigdy nie ma nic za darmo. Mamy w życiu swoje priorytety.

Czas zdobyć Meksyk

W międzyczasie udało się im powiększyć portfolio. Początkowo Luks tworzył turbany i opaski, by w końcu rozwinąć się i oferować kimona, komplety, topy i wiele innych produktów z zakresu mody damskiej, męskiej i dziecięcej. Tworzą własne wzory na odzieży szytej w etycznych warunkach i według zasad zrównoważonego rozwoju.

Filozofią marki jest tworzenie wyjątkowych produktów dostępnych w małych ilościach przy współpracy z młodymi, zdolnymi artystami. Rocznie wypuszczane są tylko dwie kolekcje, nie zachęcając do nadmiernego konsumpcjonizmu. Dzięki szyciu na zamówienie ograniczają ryzyko związane z nadmiernym magazynowaniem produktów, które mogą się nie sprzedać i w ten sposób nie zaśmiecają środowiska. Bycie spójnym w tym, jakie wartości się wyznaje i jak prowadzi się biznes, to duże wyzwanie. Biznes nie zawsze powstaje z tabel i kalkulacji. Często wynika z pasji, intuicji i potrzeby serca. Choć trywialnie to brzmi, to właśnie takie biznesy zyskują oddanych klientów, którzy mogą się z marką utożsamiać.

To, co zasługuje na wyróżnienie w marce Luks, to świadome podejście do produkcji ubrań. Chcąc działać w sposób zrównoważony wycofali produkty z wiskozy, lycry, poliestrowych koronek, w zamian wprowadzając bawełnę bambusową. Nowe wzory i produkty pojawiają się rzadziej, w mniejszych dropach, tworząc limitowane edycje wyjątkowych ubrań odpowiadających na potrzeby klientów. Ich rzeczy sprzedawane są w wielu krajach, nie tylko w Polsce. Skupiają się na sprzedaży online oraz hurtowej, rozwijając kanały sprzedaży za granicą, gdzie obecnie widzą największy potencjał.

- Nasze produkty sprzedajemy na cały świat. Zarówno detalicznie jak i hurtowo do butików nawet w tak odległych zakątkach jak Kostaryka, nie wspominając o Europie czy Stanach Zjednoczonych. Meksyk dopiero się dla nas otwiera. Zostaliśmy tu bardzo ciepło przyjęci. Nasze produkty robią tu furorę i mamy w związku z tym duże plany wejścia na ten rynek bardziej odważnie w 2024. To jest ogromny kraj, bardzo prężnie się ostatnio rozwija więc i możliwości są tu ogromne. Do tego w Meksyku są miejsca, gdzie cały rok jest ciepło, a nasze flagowe produkty to właśnie te letnie. Widzimy więc tu ogromny potencjał rozwoju naszej marki – zapewnia właścicielka.

Sylwia Luks pracuje też nad zupełnie nowym, innowacyjnym produktem.

- Według Human Design mój typ osobowości to Manifestujący Generator, a to oznacza, że mam milion pomysłów na minutę! Co chwilę coś wymyślam. Tylko doba jest za krótka… Dlatego nasze plany na 2024 to launch nowego produktu, który mam nadzieję zrewolucjonizuje modę i będzie o nim głośno na całym świecie. Oprócz tego, chcemy się także skupić przede wszystkim na tym co robimy dobrze i zdobyć tym rynek meksykański! To dla nas teraz priorytet. A co będzie potem to czas pokaże. Wierzę, że świat idzie w kierunku, gdzie będzie coraz większy nacisk kładziony na świadomość, wyjątkowość, przemyślaną ekologię i zrównoważony rozwój. A na tych właśnie wartościach opiera się nasza marka Looks by Luks.