Gospodarka w literaturze pięknej

(Wy)cena dzieła sztuki

(Michel Houellebecq „Mapa i terytorium”)

Powieści Michela Houellebecqa przez wielu czytelników kojarzone są przede wszystkim z niebywale śmiałymi wątkami erotycznymi. Niektóre sceny wydanych w 1998 roku Cząstek elementarnych i późniejszej o trzy lata Platformy (rzecz o Tajlandii jako kraju turystyki seksualnej) pisarz nakreślił z takim rozmachem, że nie zabrakło recenzentów, którzy zarzucili mu uprawianie najzwyklejszej pornografii.

W powieści Mapa i terytorium, którą wypada uznać za najwybitniejsze literackie dokonanie Houellebecqa – wydał ją w 2010 roku i w tym samym roku otrzymał za nią Prix Goncourt, wyróżnienie, jakiego francuski pisarz może dostąpić tylko raz w życiu – seksu jest niewiele. Oczywiście autor nie byłby sobą, gdyby wśród bohaterów powieści nie umieścił Geneviève, pięknej dziewczyny z Madagaskaru, która na swoje malarskie studia w Paryżu zarabia jako prostytutka. Przy okazji dowiadujemy się o rozkoszach, jakie gotowa była zapewnić klientom, cenach tych rozkoszy (standardowa godzina bez ekscesów za 250 euro) i wreszcie o tym, że miesięcznie uzyskiwała w ten sposób między pięć, a dziesięć tysięcy euro.

Geneviève jest wprawdzie postacią epizodyczną (zajmuje tylko trzy strony w pierwszej części powieści), ale bynajmniej nie jest postacią przypadkową – w tym samym czasie co ona w paryskiej Akademii Sztuk Pięknych studiuje Jed Martin, główny bohater utworu, który olśniewającej koleżance zawdzięcza utratę cnoty. Na tle jego dalszych losów Houellebecq sformułował wiele ciekawych obserwacji na temat funkcjonowania rynku sztuki, kształtowania się cen poszczególnych dzieł i materialnej strony bytu artystów w ogóle.

Twórczy rozwój Jeda Martina prowadzi go ku malowaniu farbami olejnymi na płótnie, ale jeszcze nie na etapie studiów, bo wtedy specjalizuje się w fotografii. Tematem jego zdjęć są przedmioty, które fotografuje na tle szarego weluru i sprawia, że – zacytujmy pisarza - „śruby, nakrętki i klucze francuskie nabierały wyglądu dyskretnie połyskliwych klejnotów”. Po studiach Jed nadal fotografuje przedmioty, tym razem takie, które mają pojawić się w reklamach – od rowerów górskich po gotowe dania do odgrzania w mikrofalówce. Zajęcie jest mało prestiżowe i słabo płatne, ale jednocześnie zapotrzebowanie na zdjęcia duże i w miarę stabilne. W tym okresie Jed rozważania o swojej materialnej sytuacji podsumowuje stwierdzeniem, że jeśli tylko zadał sobie nieco trudu, nie był pozbawiony środków do życia.

Przełom w życiu Jeda następuje wraz z pojawieniem się pomysłu na fotografowanie map drogowych. Oczywiście wykonywane jest to w głęboko przemyślany sposób – przy ustawieniu obiektywu pod specjalnym kątem, użyciu różnorodnego oświetlenia i filtrów, a wreszcie poddaniu zdjęcia obróbce za pomocą Photoshopa. Dzięki temu wydrukowane na mapach linie dróg i autostrad oraz punkty oznaczające wsie i miasta zaczynają wyglądać – ponownie zacytujmy pisarza – „jak krajobraz z marzeń sennych, bajkowy i niedostępny”. Efekt pracy zostaje utrwalony na fotogramach formatu 40x60 cm, a ich liczba po pewnym czasie dochodzi do ośmiuset.

Być może z nowego etapu w twórczości Jeda nic by nie wynikło, bo swoich fotogramów nikomu nie pokazywał, gdyby koledzy, z którymi był na tym samym roku w akademii, nie porwali się na zorganizowanie wystawy zbiorowej. Trafia na nią jedna praca Jeda, a los sprawia, że przyciąga ona wzrok kobiety mocno osadzonej w sferach biznesowych, wpływowej i jednocześnie będącej „jedną z pięciu najpiękniejszych kobiet Paryża”. Za jej sprawą szybko dochodzi do pierwszej indywidualnej wystawy Jeda, a ta kończy się sukcesem, czyli obecnością na wernisażu licznego grona znamienitych bywalców i koneserów, a także licznymi recenzjami prasowymi. Jed staje się rozpoznawalny jako artysta i nadchodzi moment, w którym można pomyśleć o czerpaniu dochodów z jego dzieł. Zostaje zarejestrowana strona internetowa, na której są one prezentowane i bezpośrednio wystawiane na sprzedaż.

W tym punkcie powieści Houellebecq przeprowadza bardzo klarowną analizę kosztów własnych artysty, a także opis działania mechanizmu popytu i podaży. Jed wylicza, że znakomity papier, na którym sporządzał fotogramy oraz użycie w tym celu drukarki Epson rodziło koszt jednostkowy w wysokości około trzydziestu euro. Wartość swojego aktu twórczego i rozgłosu, jakim już się cieszy, wycenia jako sześciokrotnie wyższą niż poniesiony koszt i na tej podstawie pierwszą serię dwudziestu fotogramów oferuje w cenie dwustu euro za sztukę. Wszystkie rozchodzą się po niecałych trzech godzinach. Jed dochodzi wtedy do słusznego wniosku, że przy realnie istniejącym popycie ustalił cenę zbyt nisko i oferując kolejne serie fotogramów zaczyna sprawdzać, o ile więcej może za nie zażądać. Po kilku tygodniach dochodzi do dwóch tysięcy za sztukę, co wciąż pozwala na znajdowanie od czasu do czasu kolejnych nabywców. Jed uznaje, że poznał swoją c e n ę r y n k o w ą (użycie w tym kontekście druku rozstrzelonego to autorski chwyt Houellebecqa), a jednocześnie „zbliżył się do wygodnego dobrobytu”. Przypomina mu to czytane w czasach gimnazjalnych dziewiętnastowieczne powieści francuskie, w których młodzi ambitni ludzie robili kariery dzięki kobiecie. Ze zdziwieniem stwierdza, że znalazł się w podobnej sytuacji.

Gdy wpływowa protektorka, podobnie jak wcześniej Geneviève, znika z życia Jeda, jego biznesowym partnerem zostaje Franz – marszand i właściciel jednej z paryskich galerii. Jed zaczyna malować olejami na płótnie (Houellebecq rzeczowo informuje, że pierwsze tubki farby nabywa od firmy Sennelier), a Franz przekonuje go, że pod opieką jego galerii znajdzie na swoje obrazy nabywców wśród najbogatszych na świecie kolekcjonerów sztuki współczesnej. I tak się rzeczywiście staje – obrazy Jeda zaczynają kupować amerykańscy maklerzy, meksykańscy i hinduscy magnaci telekomunikacyjni i rosyjscy miliarderzy w rodzaju Romana Abramowicza. A płacą za nie od pięciuset tysięcy do półtora miliona euro. Według indeksu Artprice – taki indeks, obrazujący ceny dzieł sztuki i przynoszący ranking najlepiej sprzedających się współczesnych twórców, istnieje naprawdę – fortuna Jeda, wypracowana pędzlem i farbami, sklasyfikowana zostaje na siedemnastym miejscu we Francji i pięćset osiemdziesiątym trzecim na świecie.

Pod koniec powieści malarz Jed Martin jest milionerem. W rozmowie, jaką prowadzi z Franzem, obaj zgodnie wyrażają pogląd, że sytuacja na rynku sztuki jest dość zwariowana, a spekulacja jest coraz bardziej intensywna i gorączkowa. Akurat ten pogląd Houellebecq swoją powieścią przekonująco zilustrował.