„Straszny dwór” Moniuszki – operowe „Wesele”; selfie nas, Polaków. W zamierzeniu Moniuszki dzieło, które miało podtrzymać na duchu, pielęgnować zagrożoną narodową tożsamość, głośnym forte wyśpiewać „jeszcze nie zginęliśmy”. Kompozytor tworzy operowy poemat dygresyjny, w którym akcja - łamanie kawalerskich ślubów, jest tylko pretekstem do zbudowania pokrzepiających obrazów z wyidealizowanej przeszłości. Wszystko to nieco w duchu komedii Fredry. Nie brak tu jednak drobnych przytyków, jak choćby pokazania alkoholowego rozpasania polskiej szlachty – od początku do końca alkohol leje się tu szeroką strugą (no i zażywanie wyrobów tytoniowych!), sprawiając, że dzieło to winno być opatrzone klauzulą „18+”.
Kusi mnie więc, by iść z duchem dzieła – pod pozorem kolorowego obrazka pokazać, to co boli. A co boli mnie? Pogarda. Poczucie wyższości tych, którym my sami a czasem po prostu los dał coś więcej, a co niekoniecznie służy nam wszystkim – stanowiska, bogactwa, władzę. Pogarda wobec tego, co sam cenię – nauki, kultury, pracowitości - mówi reżyser Jerzy Snakowski. Pozwalam sobie w finale przywołać naszego geniusza – Adama Mickiewicza i jego apel z zakończenia „Pana Tadeusza” – „kochajmy się!”.
Miejsce: Opera Bałtycka
Data: 8.11.2025 (premiera)





