103 miejsca postojowe dla jachtów, z czego 40 dla większych łodzi, a 63 dla tych do 10 m długości. Bosmanat, kasy biletowe. Wkrótce nastąpi rozbudowa o pływający pomost o długości 108 m, rampę do wodowania jednostek, pawilon z sanitariatem i szatnią. To w dużym skrócie charakterystyka sopockiej mariny, zbudowanej w 2011 roku na końcu mola. Choć marina działa już 7 lat to w ostatnim czasie budzi sporo kontrowersji. Bezpośrednim powodem jest łacha piachu jaka zaczęła się odkładać przy molo, a dokładniej pomiędzy plażą, a mariną. Piaskowa wyspa odkłada się szczególnie podczas silnych, sztormowych wiatrów. Wg naukowców zjawisko ma związek z erozją gdyńskiego klifu. Tam go ubywa, po czym fale poprzez płytką wodę przenoszą go dalej. O ile molo wcześniej nie zatrzymywało wędrującego piachu, to marina w Sopocie stała się skuteczną barierą, stąd tworzenie się łachy.

Nanoszenie piachu spowodowało konieczność wykonywania refulacji, czyli prac związanych z usuwaniem piasku. W październiku 2017 roku na plaży pojawiły się ciężarówki, a do wody wjechały koparki. Rozpoczęło się usuwanie piachu. Widok nie był ładny, a spacer nie należał do najprzyjemniejszych, bo plaża pokryła się czarnym błotem. Niemniej nie trwało to długo. Co ważne zdaniem ekspertów wypowiadających się w licznych publikacjach – odkładanie się łachy nie powinno wyrządzać szkód środowiskowych w samym Sopocie. Pozostają jednak koszty. W 2017 roku wydano 700 tys. zł, z czego dwie trzecie pokrył urząd morski. Usuwany piasek służy bowiem do umacniania brzegów w innym miejscu plaży. 

I choć sam widok czarnej plaży i koszty wywołały zrozumiałą dyskusję to na tym nie skończyło się. Marinę dotykają inne ataki, a które na sile przybrały przed ostatnimi wyborami. Chodzi już nie tylko o refulację, ale sam fakt powstania mariny i sens jej istnienia. 

Obiekt kosztował 71 mln zł, z czego 26 mln zł pochodziło z dotacji unijnej. Jak wyliczyli sopoccy samorządowcy (opozycyjni wobec obecnych władz) na podstawie przychodów jakie uzyskuje port – jego budowa zwróci się za… 507 lat.

Krytyka postępuje. Kilkanaście dni temu, już w grudniu zdarzyło mi się obejrzeć program w lokalnej telewizji, gdzie prowadzący zapytał się opozycyjnych polityków z Sopotu o sens mariny – używając zwrotu - „wybudowanej dla sopockich oligarchów”. I znów padły odpowiedzi: o braku zysku i połowie tysiąclecia oczekiwania na zwrot. 

Jeżeli traktować wszystkie obiekty budowane przez samorządy pod kątem biznesu to prawdopodobnie nie mielibyśmy większości obiektów kulturalnych, sportowych i pozostałej infrastruktury. Nie byłoby lotnisk (zdecydowana większość, jeżeli nie wszystkie generują straty), a także stacji kolejowych. To obiekty użyteczności publicznej i w tej samej kategorii powinny mieścić się mariny. Tym bardziej, że w całej Polsce trwa wielki boom na ich budowanie. W Pomorskiem powstaje obecnie ich kilka – w ramach tzw. Pętli Żuławskiej. Co ciekawe budują je nie tylko nadmorskie gminy, ale i te położone w głębi lądu. Posiadanie portu jachtowego, nawet najmniejszego - to przywilej i wielka szansa. Nie tylko poprzez umożliwienie lokalnej społeczności jego użytkowania – począwszy od cumowania jednostek przez ich właścicieli  – po szkolenie dzieci i młodzieży, ale i zachęcenie potencjalnych turystów do odwiedzin. Trudno się więc dziwić, że do 2020 roku na rozbudowę infrastruktury w regionie samorząd Województwa Pomorskiego przeznaczy blisko 100 mln zł.

Przystanie jachtowe – jaką dużą wartość dodaną planują też prywatni inwestorzy, a dokładniej deweloperzy. Mnożą się osiedla, które szukają chętnych do nabycia mieszkania ogłaszając, że wybudują też miejsca postojowe dla jachtów. 

Konkurencja zaostrza się. Na Pomorzu Zachodnim budowany jest Zachodniopomorski Szlak Żeglarski, gigantyczna inwestycja budowana z wykorzystaniem środków z RPO. Budowane są porty jachtowe od wybrzeża po południe województwa. Sam Szczecin jako gmina wybudował całkiem niedawno dwie duże, nowe mariny, a jeden z prywatnych inwestorów buduje już tam kolejną – na 226 jachtów! Nie wspominając o innych marinach w tym mieście, czy też na całym Pomorzu Zachodnim. Już dzisiaj na liczącym 380 km szlaku – biegnącym od południa do północy powstało 40 marin. I wciąż budowane są nowe! Samorządom w Warmińsko – Mazurskim, a także Pomorskiem rośnie zatem potężny konkurent.

Żeglarstwo to nie tylko sport, to sposób na życie, to wreszcie wielki dział gospodarki, a także związana z nim edukacja i kultura. Dzisiaj żadne miasto nad wodą, po której możliwa jest żegluga nie może sobie pozwolić na luksus nie posiadania mariny. A już szczególnie Sopot. Niezależnie od tego kto nim rządzi i jakie ma poglądy.

Michał Stankiewicz