Idą święta! Nic odkrywczego, wszak centra handlowe i supermarkety skutecznie nam o tym przypomniały już listopadzie. O komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia już kiedyś pisałem, niestety nic się w tej kwestii nie zmieniło. W zasadzie, to się zmieniło. Jest coraz gorzej. Spece od globalnego marketingu sztucznie wydłużyli świąteczną atmosferę, ingerując tym samym w wiekową tradycję, zaburzając proporcje między codziennością a świętością. Jedno z drugim się miesza i w efekcie to co ważne, staje się stopniowo mniej ważne, a finalnie często zupełnie nieważne.
Jako społeczeństwo przestaliśmy Boże Narodzenie celebrować, zaczęliśmy konsumować. Uleciała duchowość, celebra, zanikła refleksja. Świąt się już nie obchodzi, w świętach bierze się udział. Jak w evencie. Świąteczna symbolika została zawłaszczona i sprowadzona do rangi produktu. Produktu dostępnego nie tam, gdzie jego miejsce – przy wigilijnym stole, w domu rodzinnym, czy dla wielu, w kościele – ale w hipermarkecie, który jest symbolem globalnej maszynerii zysku. A idealnym przykładem na to jak bardzo świat stanął na głowie i jak bardzo nam to zaszkodziło, są reklamy, z których płynie jedno przesłanie – kup! Zrób dzieciom prezent! Weź kredyt na święta!
W okresie przedświątecznym odbywa się tradycyjny pojedynek między tymi, dla których Boże Narodzenie ma wymiar bardziej duchowy i tymi, którzy ślepo dali się porwać wszechobecnej komercjalizacji świąt. Nie jestem przedstawicielem ani jednej, ani drugiej grupy, więc na sprawę mogę spojrzeć z dystansem. Wiadomo, że Boże Narodzenie jest nierozerwalną częścią naszej kultury i tradycji, dlatego stanowi wartość także dla tych, dla których aspekt religijny ma znaczenie drugorzędne, bądź nie ma znaczenia żadnego. Bo czy osoba niewierząca nie ma prawa do obchodzenia świąt? Tylko dlatego, że nie wierzy w Boga, w religię, ale kieruje się w życiu wartościami, które powodują, że życie jest piękne? Te wartości to miłość, rodzina, dobroć, otwarte serce...
Cieszmy się świętami, ale tak prawdziwie. Nie poddawajmy się presji, pamiętajmy, że w ten szczególny czas najważniejsi jesteśmy my sami i nasi najbliżsi. Podarujmy sobie i im czas, wspomnienia, emocje, przeżycia, a nie rzeczy. Tylko wtedy będziemy w stanie odnaleźć prawdziwy wymiar świąt, który dla każdego jest oczywiście inny. Ale obojętnie, czy jesteś głęboko wierzący, wierzący a niepraktykujący, czy z Bogiem jednak się rozmijasz i do szczęścia nie jest Ci on potrzebny, pamiętaj o jednym – Boże Narodzenie to część tradycji, w której wyrosłeś/wyrosłaś. A gdy zanika tradycja, zanika tożsamość. I tak jak komercjalizacja świąt przyszła zza Oceanu, tak i stamtąd idzie zanikanie tradycji. Jedno wynika z drugiego.
W wielu amerykańskich regionach wydawane są zakazy stawiania w miejscach publicznych i w instytucjach państwowych bożonarodzeniowych symboli, tj. szopki, iluminacje, czy choinki. Za bardzo kojarzą się z religią chrześcijańską i mogą obrażać (!) członków innych wyznań. Choinka bożonarodzeniowa (christmas tree) staje się świątecznym drzewkiem (holiday tree), w szkołach zanika tradycja śpiewania kolęd, a ludzie życzą sobie Wesołych Świąt, ale Wesołych Świąt Bożego Narodzenia już trudniej im przechodzi przez gardło.
Dechrystianizacja świąt Bożego Narodzenia jest faktem i postępuje z roku na rok... Czy dotrze także do Polski, jak każda inna moda, czy trend zza Oceanu? Warto o tym pomyśleć siadając do wigilijnego stołu, ale przede wszystkim warto odpocząć, nabrać energii, pomyśleć o sobie, rodzinie, życiu. Nigdzie się nie spieszyć i niczego nie musieć, zerwać ze świąteczną presją, odrzucić zupełnie komercyjny wymiar świąt i dać sobie i bliskim coś najcenniejszego – czas.
Wesołych świąt i wszystkiego dobrego w nowym roku! W imieniu swoim i całej redakcji Prestiżu!