To był bardzo dobry sezon dla sopockiej i gdańskiej branży hotelarskiej. Wg fachowych instytucji wyprzedziliśmy pod względem obłożenia nawet Barcelonę i Paryż. To świetny wynik i oby tak dalej, oby więcej dobrych hoteli powstawało w naszym regionie i przyjeżdżało coraz więcej turystów z całego świata. Faktycznie dało się zauważyć w tych miastach ogromną ilość turystów. Sopot zatłoczony jak nigdy, ale czy ilość jest miarą naszego sukcesu?

Obawiam się jednak, że Sopot powoli staje się ofiarą własnego sukcesu. Gdzie się nie obejrzysz tam nagrody, wyróżnienia, czołowe miejsca w plebiscytach. Do dziś, kiedy ktoś pyta mnie skąd jesteś, na odpowiedź, że z Sopotu, pada łał! To miłe i duma mnie rozpiera oraz cieszy fakt, że mogę być częścią tego niewielkiego, ale znaczącego na mapie Polski kurortu. 

Coś jednak niedobrego zaczyna się dziać. Otóż zaczęła się jakaś niezrozumiała tendencja do obniżania poziomu usług, wręcz dążenia do tandety. Z jednej strony dobre hotele, świetnie wyposażone apartamenty, eleganckie restauracje, a z drugiej śpiące w zaparkowanych na ulicach busach całe rodziny, załatwiający swoje potrzeby fizjologiczne w bocznych uliczkach turyści i pojawiające się coraz częściej geszefty rodem z deptaku Władysławowa. 

Temat słynnych kurczaków z Haffnera był już komentowany niedawno w felietonie Naczelnego. I mimo, że sezon teoretycznie się skończył, to na tej samej ulicy, gdzie karierę zaczynały słynne kurczaki, w pewnej całkiem przyzwoitej i modnej knajpce nagle w piątkowy, ciepły jeszcze wieczór jakiś prowincjonalny zespół muzyczny rodem z tandetnych wesel zaczyna z całą mocą swój festyn. 

Siedząc ze znajomymi obok, na tarasie uroczej winiarni nie dowierzamy, że to się dzieje. Zespół zaczyna odgrywać przeboje w sposób absolutnie amatorski, z wokalem tak dramatycznym, że zastanawiamy się czy jesteśmy w Sopocie. To że głośno to pół biedy, bo Sopot w weekend jest głośny. Próbują natomiast - tak próbują - grać takie przeboje jak „Comment Ca Va”, „Ona Tańczy Dla Mnie”, „Chałupy Welcome To”. 

Wyobrażacie sobie te piosenki i ich tragiczne aranżacje z wokalami na poziomie domowej balangi? Wokół knajpki zbierał się coraz większy tłum zachwyconych ludzi. Pijąc wino milczymy i wciąż zastanawiamy się o co chodzi. Zaczynamy snuć dla Sopotu czarne wizje na najbliższe lata. Przerywamy je, zastanawiając się czy można coś z tym zrobić, gdzie tkwi przyczyna i kto jest temu winien? 

Przecież ta knajpka ma świetną opinie, jest ładnie wykonana i nagle takie dziadostwo, rodem z najgorszych zakamarków tego kraju. Czy pogoń za kasą już tak zlasowała mózgi właścicieli niektórych przybytków, że to jest początek końca tego miasta? Czy w niedalekiej przyszłości zaczniemy zdobywać nagrody w kategoriach Najlepszy Festyn Roku, albo najdłuższa zapiekanka w Europie?

Podając rekordową frekwencję w hotelach, daje się też słyszeć na mieście głosy, że w dobrych restauracjach obroty spadły. Hossa panuje natomiast w tanich jadłodajniach, punktach z lodami, watą cukrową i zapiekankach. Ludzie opamiętajcie się! Mieliśmy się rozwijać, iść w górę. 

Władze próbują dyplomatycznie edukować rozebranych do rosołu turystów na ulicach Sopotu. Widać, że niewiele to daje, gdyż pracę musimy wykonać my, drobni przedsiębiorcy, którzy nie będą obsługiwać panów z gołymi brzuchami na wierzchu, nie będą serwować żarcia z przyczep kempingowych i nie będą zapraszać tandentych, weselnych kapel by umilić wieczór turystom. 

Chcecie być autorami mniej więcej jednego ze scenariuszy, który nas może czekać już w przyszłym roku? Wynajęty Grand Hotel, wewnątrz trwają obchody 30-lecia firmy Stef-Pol Podkładki. W hotelu 400 gości, na zewnątrz występuje zespół GRATIS ze Szczecina, nad ranem 1/3 gości pijana śpi na ławkach w ogrodzie. Dzieci idą na plażę.

Firma PPHU Piecz-Prod-Kalemba i Dwie Córki sponsoruje na molo Mistrzostwa Polski w jedzeniu zapiekanek na czas. W trakcie zawodów rozdanych jest 45 tysięcy darmowych zapiekanek. Nad ranem służby porządkowe sprzątają 45 tysięcy porozrzucanych papierowych tacek z logo PPHU Piecz-Prod-Kalemba i Dwie Córki.

Podczas zlotu miłośników serialu Niewolnica Isaura firma Krzyś i Zdziś-Bud-Inst-Wod-Kan funduje milionowemu turyście stumetrowy apartament w centrum Sopotu. Zwycięzcami okazują się Janusz i Grażyna, którzy odtąd nie będą już musieli nocować z dziećmi w busie. Będą za to mogli każdego wieczoru posłuchać w wielu sopockich knajpkach swoich ulubionych przebojów przy zapiekance i Tyskim.