Zapowiadanej fabryki Jaguara w Polsce nie będzie. Indyjski koncern Tata Motors, właściciel Jaguar Land Rover wybrał Słowację. Inwestycja za 5,93 mld zł ma dać zatrudnienie blisko 4000 osób. Powód przegranej: Polska zaoferowała zbyt małą pomoc publiczną, bo tylko na poziomie 550 mln zł. Zagraniczni inwestorzy – przyzwyczajeni w Polsce do specjalnego traktowania – jak się okazuje - nie oczekują już tylko ulg, ale wręcz subwencjonowania swoich biznesów. 

Decyzja Jaguara zwróciła przy okazji uwagę polskich przedsiębiorców na nierówne traktowanie zagranicznego i polskiego biznesu przez naszą administrację. W ciągu ostatnich lat żadna z większych inwestycji zagranicznych koncernów nie odbyła się bez wsparcia rządu. Lista jest długa, a pomoc niekiedy wręcz zaskakująca. Pierwszy przykład z brzegu - Samsung dostanie w 2016 roku od naszego rządu 17 mln zł za rozbudowę fabryki we Wronkach. W jej wyniku zatrudnienie znajdzie 251 osób. Jeżeli założymy, że średnie zarobki z firmie wyniosą 5,6 tys. zł pokryje to roczne wypłaty dla wszystkich. Zakładam, że średnie wynagrodzenie będzie jednak niższe, bo zagraniczni inwestorzy budują w Polsce najczęściej tylko montownie, nie potrzebują więc wykwalifikowanej kadry projektantów, wysokospecjalizowanych inżynierów, ale głównie tanią siłę roboczą. Stąd dotacja starczy na pewno na dłużej. A dodać trzeba, że to tylko z jedna form pomocy. 

W tym samym czasie rząd przyjął budżet na 2016 rok gdzie zakłada dołożyć znów kasę do górnictwa. Tym razem 900 mln zł, bezpośrednio z budżetu. 

Skąd na to wszystko wziąć kasę? To proste. Pieniądze na wszystko mają dostarczać polscy podatnicy i polskie firmy. Są oczywiście wyjątki. Jak podał RMF FM Donald Tusk i Elżbieta Bieńkowska są zwolnieni z płacenia podatku dochodowego w Polsce, podobnie jak wszyscy urzędnicy unijni i europosłowie. Tusk zarabia 300 tys. euro rocznie, a Bieńkowska 240 tys. euro.

Panie, panowie do pracy. Zamiast gadać o imigrantach, tracić czas na jałowe dyskusje, brać się do roboty. Zresztą referendum (z oszałamiającą frekwencją) też za darmo nie było. Zatem do roboty, na drugi etat, na trzeci. Ktoś przecież musi pracować, by ktoś inny mógł na okrągło – tutaj przepraszam za słowo, ale czasem trzeba nazwać rzeczy po imieniu - pierdolić w Sejmie... zmieniać partie, listy, miejsca na liście i okręgi. 

Suplement. Jedna z trójmiejskich restauracji. Zupa z cukinii. Po zjedzeniu padło pytanie od kelnerki:  „Zupa smakowała“? „Tak, dziękuję“. Potem na stół trafiła kaczka. „Czy wszystko smakuje?“. „Tak“ – pada odpowiedź, choć kaczka bardzo przeciętna. Na deser mus i tort. Trochę słabe, ale i tym razem nie uniknąłem pytania: „Czy deser smakował?“. Zirytowany już chciałem powiedzieć prawdę, ale... powstrzymałem się. „Tak dobry“ – rzuciłem wymuszoną odpowiedź. Warto być miłym – pomyślałem. - Oni też muszą zarabiać kasę na coraz debilniejsze pomysły polityków i urzędników.