- Na ten moment widzę, jak doświadczenie grafiki, pracy przy komputerze i ogólnie wcześniejszej twórczości wpływa na to jak myślę i tworzę obrazy. Wydaje mi się, że cyfrowe media tak we mnie wrosły, że nie jestem w stanie z nich zrezygnować, jeśli mam robić rzeczy szczerze i prawdziwie – mówi Michał Wirtel, grafik cyfrowy, malarz, ikonopis. Mimo że jego zainteresowania oscylują wokół motywów sakralnych, to w swojej twórczości zajmuje się zarówno sztuką użytkową, jak i artystyczną, a jego dzieła można oglądać, m.in. na Starym Mieście w Gdańsku.

Najpierw była grafika cyfrowa, później pojawiły się plakaty, okładki płyt, a także murale, które można podziwiać w okolicach Starego Miasta w Gdańsku. Teraz to głównie malarstwo wypełnia jego życie, czego zwieńczeniem były niedawno zakończone dwie autorskie wystawy obrazów. Dodatkowo pracuje na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, gdzie w pracowni prof. Zbigniewa Gorlaka dzieli pasję i doświadczenie ze studentami.

- Pragnienie malowania obrazów miałem w sobie zawsze, pewnie dlatego w jakiś sposób wsiąknąłem w graffiti, które potem w płynny sposób wyewoluowało do robienia plakatów. Natomiast samo malarstwo to była już świadoma, konkretna decyzja o tym, żeby iść na studia i rozpocząć nowy rozdział. Na ten moment widzę, jak doświadczenie grafiki, pracy przy komputerze i ogólnie wcześniejszej twórczości wpływa na to jak myślę i tworzę obrazy. Wydaje mi się, że cyfrowe media tak we mnie wrosły, że nie jestem w stanie z nich zrezygnować, jeśli mam robić rzeczy szczerze i prawdziwie – mówi Michał Wirtel, artysta z Trójmiasta.

Multiplikacje i powtórzenia

Twórczość Michała Wirtela w ostatnim czasie można było zobaczyć podczas dwóch wystaw. Pierwsza z nich prezentowana była w czerwcu tego roku w Galerii Refektarz w Kartuzach. „Memento Mori” jest cyklem prac malarskich, powstałych specjalnie z myślą o tym miejscu i jego historii, czyli o dawnym kompleksie klasztornym Kartuz. Co ciekawe, tytuł miał swoje źródło w zawołaniu zakonników - „Memento Mori”.

- Od dłuższego czasu przymierzałem się do tego, by dotknąć w swoim malarstwie bezpośrednio tematu śmierci w kontekście treści chrześcijańskich. Dodatkowo sama forma czaszki ludzkiej (która jest obecna we wszystkich obrazach z tego cyklu) jest bardzo inspirująca i wydaje się, że można ją zinterpretować na niezliczoną ilość sposobów. Na wystawie oprócz ośmiu prac w technice olejnej zaprezentowana została także ikona „Pustego grobu” oraz autorski mural namalowany w przestrzeni galerii. W połączeniu z tym szczególnym miejscem oraz czasem pandemicznym powstały dzieła, które mówią albo nawet przypominają o tym, że śmierć została pokonana przez Chrystusa – tłumaczy artysta.

Druga wystawa odbyła się natomiast w Galerii ZPAP na ulicy Mariackiej. Zaprezentowane zostały tam prace z lat 2017-2021, czyli cykl „Droga”, w które skład wchodzi również wspomniane „Memento mori”.

- Prace z tego okresu to opowieść o wewnętrznym życiu człowieka, relacji do cierpienia, szczęścia, grzechu, łaski - ogólnie przeżywania tego wszystkiego, co wiąże się z codziennością, ale w kontekście tej Dobrej Nowiny. Charakterystyczne dla tego cyklu są multiplikacje, powtórzenia form i postaci. Zabieg ten był dla mnie niezbędny do ukazania procesów, które zachodzą w człowieku i czasu, w którym to następuje – dodaje Wirtel.

Malarstwo sakralne inaczej

Elementy sztuki sakralnej to dominujący motyw w twórczości młodego artysty. Próbuje czerpać z korzeni, jednak przetwarzając je na współczesne malarstwo i wykorzystując nowoczesne techniki, w tym cyfrowe obrabianie obrazów. Również praca dyplomowa oscylowała wokół tych tematów i zatytułowana była „Kazanie na górze”. To poliptyk, składający się z pięciu części, a nawiązujący do wydarzenia zapisanego w Ewangelii. Z jednej strony obrazy mają zmuszać do refleksji, z drugiej są także przedstawieniem.

- Kiedy zrozumiałem, że nie jestem w stanie zrobić w życiu wszystkiego, co bym chciał, bo po prostu nie zdążę, to wybór narracji w mojej twórczości padł na treści najważniejsze, czyli relację z Bogiem. Obrazy, które maluję, to nie jest stricte malarstwo sakralne przeznaczone do kościoła czy do liturgii. Jest to czysto narracyjna forma i opowiada o życiu chrześcijańskim. Odbiorca zaproszony jest do czytania obrazu jak książki. By opowiadać, używam ikony - dziedzictwa obu kościołów jeszcze przed podziałem. W moim odczuciu właśnie ta forma zawiera wszystkie treści, które niesie również malarstwo, będące nośnikiem Ewangelii. Natomiast zabiegi formalne związane z multiplikacją form i postaci mają na celu wzmocnienie sygnału oraz pokazać, że wydarzenia przedstawione są w pewnym czasie, drodze, procesie – opowiada Michał Wirtel.

100 plakatów i murale

To jednak nie wszystko, co tworzy artysta. W 2018 roku w ramach projektu Fasady OdNowa namalował wraz z żoną Martą murale na kamienicach przy Warzywniczej 10 na Starym Mieście w Gdańsku. Przedstawiają one pary łososi oraz ławicę ryb. W tym samym czasie wyremontowano także fasady kilku innych budynków, a udział w tym wzięli, m.in. Jacek Zdybel, Sebastian Bożek czy Jerzy Janiszewski. Mimo tego, Michał Wirtel znany jest głównie z grafiki projektowej, a na swoim koncie ma już ponad sto różnych plakatów. To właśnie one były pierwszymi dziełami na początku jego drogi artystycznej.

- Plakaty projektowałem na koncerty moich kumpli, potem z czasem powstał projekt audiowizualny, gdzie te media cyfrowe zaczęły się rozrastać w mojej twórczości i tworzyć pewną całość. Ogromny wpływ na moją pracę zawsze miało środowisko, w którym tworzyłem, czyli kreatywni znajomi i przyjaciele, działający w dziedzinach, w jakich zawsze chcieli działać, rozwijać się, robić coś ciekawego – wspomina malarz.

Ale czy współcześnie plakat może być uważany za dzieło sztuki?

- Plakat umiejscowił się w punkcie, gdzie w „sztuce pięknej” narrację wymienia się na informację. Oczywiście sam teraz używam dużego skrótu myślowego, ale same definicje takich słów, jak „sztuka” czy „rzemiosło”, są bardzo pojemne i ich granice często się zacierają. Bo przecież plakatu nie czyni użycie typografii, a obrazu użycie farby na płótnie. Jako odbiorcy jesteśmy przyzwyczajeni do tego, żeby patrzeć na plakat od razu z pewnym poszukiwaniem informacji typu „co, gdzie i kiedy”, którą on niesie. W obrazie czy tradycyjnej grafice te poszukiwania obejmują raczej obszary związane z narracją lub czystą estetyką, pięknem. Również szybkość komunikatu ma znaczenie, raczej w kwestii plakatu komunikat powinien „przepłynąć” w dość krótkim czasie, gdzie przy klasycznie pojmowanym dziele sztuki raczej nikt nas nie pogania przy jego odkrywaniu i interpretacji. Plakat to plakat, a obraz to obraz – rozważa Wirtel.

Sztuka rodzinna

Tworzenie sztuki zaczyna się jednak od pomysłu zapisanego w szkicowniku. Podczas tego procesu artysta określa format oraz wstępny szkic pracy. Jest to etap, podczas którego możliwe są jeszcze różne modyfikacje, a ostatecznie także weryfikacja tego, czy zamysł i planowane wykonanie jest dobre. Dopiero tak zaakceptowany plan jest przenoszony do komputera i obrabiany w sposób cyfrowy.

- Projekty często powstają jako pewien kolaż ze zdjęć, wzorów, fotografii, odręcznych rysunków. Do malowania staram się używać materiałów najwyższej jakości, bo po latach doświadczeń wiem, że to czym się pracuje, ma bardzo duże przełożenie na efekt końcowy. Lubię korzystać z przedruków, lubię łączyć jakość drukarską z malarstwem. Uważam, że te dwie techniki bardzo dobrze współpracują ze sobą i jedna pomaga drugiej wybrzmieć. Moja ulubioną jest chyba tempera jajowa na desce oraz rodzaj współczesnego fresku, tj. farby oparte na szkle wodnym, którymi maluję na wapiennym tynku. Oczywiście też bardzo lubię olej na płótnie, cykle „Droga” i „Memento Mori” zostały namalowane właśnie tą techniką – wymienia malarz.

Droga do znalezienia własnej techniki i odkrycia możliwości artystycznych była długa i rozpoczęła się jeszcze w domu rodzinnym artysty. Było to miejsce w którym zawsze dużo się rysowało, obecne były albumy z dziełami sztuki, a we wnętrzu można było odnaleźć reprodukcje ikon. Dom był pierwszym miejscem, który kształtował dziecięcą wyobraźnię.

- Rodzice wspierali moje działania związane z tworzeniem i zawsze starali się wpajać mi dobre wartości. Mówili, co jest dobre, a co złe, jednocześnie dając mi dużo wolności. Myślę, że zapłacili za to wieloma troskami i nieprzespanymi nocami, ale jestem im za to bardzo wdzięczny, bo to doprowadziło mnie do miejsca, w którym teraz jestem. Dom i rodzina obecnie stanowi jedną całość. Moja żona jest malarką, zna i akceptuje specyfikę mojej pracy i właściwie każdy projekt staram się zawsze z nią przegadać. Chociaż teraz przede wszystkim zajmuje się domem i dziećmi, to te projekty, nad którymi pracujemy wspólnie, uważam za najlepsze. Jestem pewien, że największym sukcesem jest łączenie życia rodzinnego z pracą zawodową, i wspólnie nad tym pracujemy – mówi Michał Wirtel.