Abp Sławoj Leszek Głódź nie będzie mógł mieszkać w Gdańsku podczas swojej emerytury, ani brać udział w imprezach na terenie diecezji – tak zadecydowała Stolica Apostolska. Decyzja ma związek z tuszowaniem pedofilii przez arcybiskupa, który przez 12 lat był gdańskim metropolitą. Abp Głódź zasłynął też m.in. ze złego traktowania ludzi (wielokrotnie zarzucano mu mobbing) oraz zamiłowaniem do luksusu. Decyzja nie oznacza jednak, że duchowny, który do tej pory mieszkał w kościelnej rezydencji w Oruni nie ma się gdzie podziać. Głódź ma własny pałac w rodzinnej Bobrówce na Podlasiu. To przebudowany budynek szkoły z wysokim na dwa piętra portykiem z dwoma kolumnami oraz dwudziestohektarowa posiadłość. Aktualnym problemem Głódzia mogą być jednak koszty utrzymania tej rezydencji. Jego osobiste dochody to – generalska emerytura (był biskupem polowym WP), szacowana na około 17 tys. zł oraz kościelna – około 5 tys. zł. To dane oszacowane przez media, bo sam kościoł i duchowni nie ujawniają spraw finansowych.  Choć duchowny na emeryturze ma zapewnione mieszkanie, rachunki, ryczałt na wyżywienie, czy też koszty leczenia to nie wiadomo czy kościół będzie finansować utrzymanie pałacu w Bobrówce, stąd abp – o ile nie ma innych źródeł utrzymania – będzie musiał dać radę przeżyć za zaledwie 22 tysiące złotych miesięcznie.

Wyprowadzka Głódzia z Gdańska to także zmiana życia rodziny danieli. W 2011 roku kościół kupił od miasta działkę leżącą koło pałacu abpa za jedną setną wartości pod warunkiem wykorzystania jej na cele sakralne. Stało się jednak inaczej – abp zrobił miastu psikusa i zamiast kościoła uruchomił na niej hodowlę danieli, które stały się ozdobą rezydencji. Sprawa wywołała oburzenie, ale moim zdaniem trudno się dziwić arcybiskupowi, że właśnie tak postąpił. Pałac bez menażerii mógłby być przecież powodem do wstydu, tym bardziej, że tradycje arystokratycznych menażerii w Polsce sięgają aż XV wieku. Już Jagiellonowie trzymali na Wawelu lwy, popularne były papugi, którymi handlowali Habsburgowie. Powstawały ptaszarnie, królikarnie, bażantarnie, a królewskie i książęce ogrody zasilały rodzime i egzotyczne gatunki – począwszy od wilków i niedźwiedzi, a na lamparcie, czy wielbłądzie skończywszy. W tej sytuacji wybór mniej efektownych danieli powinien być uznany wręcz za wyraz dużej skromności metropolity. I choć to niewątpliwie gatunek szlachetny, hodował go Zygmunt III Waza, czy też Jan III Sobieski to rezygnacja z lwów, czy też lampartów świadczy o niezwykłym takcie i wyczuciu sytuacji przez abp Głódzia. Metropolita gdański nigdy też nie był widziany w lektyce czym z pewnością zjednał sobie wielu ludzi.

Jak podała Gazeta Wyborcza gdańskie daniele trafiły do jednej z wejherowskich parafii, co oznacza, że rezydencja na Oruni straciła ozdobę. Nie wiadomo czy brak zostanie uzupełniony innym gatunkiem. 

Skłonność do przepychu, pazerność w stosunku do miejskiego majątku, a następnie zarzuty o mobbing nie przeszkadzały, by abp Głódź był gościem mnóstwa uroczystości w Gdańsku, a także stałym bywalcem biznesowych salonów. Dopiero ujawnione w ostatnim czasie skandale związane z kościelną pedofilią oraz rola jaką odegrał w nich Głódź wywołały głęboką refleksję u trójmiejskich oficjeli i polityków, którzy wręcz masowo zaczęli zajmować zdecydowane stanowiska potępiające zachowania hierarchy, żądając jednocześnie transparentności od kościoła. (To ostatnie zdanie zostało napisane 1 kwietnia – dop. red.).

 

Remont Bazyliki Mariackiej został uznany za jedno z największych osiągnięć w dziedzinie gdańskiej kultury w 2020 roku. Taką decyzję podjęło jury nagrody kulturalnej Splendor Gedanensis. Remont kosztował 19,7 mln zł, z czego 16,5 mln pochodziło z dotacji unijnej, 2,2 mln z budżetu miasta, a 0,9 mln ze środków własnych parafii. Prace trwały blisko 4 lata. Bazylika Mariacka tym samym pokonała konkurencyjny remont kościoła św. Mikołaja, który również zakończył się w 2020 roku. Jest jednak szansa, na odrobienie strat, gdyż kościół św. Mikołaja wymaga dalszych prac, więc Splendor Gedanensis za 2021 jest w zasięgu ręki.