BYŁA PIERWSZA

Klaudia Krause-Bacia

„Mogę być czarną kanaką, kukiem [kucharzem], wszystkim się podporządkować, tylko mnie zabierzcie” – błaga ojca. Dlaczego tak bardzo chce płynąć? „Dla przeżyć, nowych silnych przeżyć. Bo tyle mamy z życia, ile przeżywamy”. Właśnie tak marzenia przekuwają się w rzeczywistość. Wygrała ogromna determinacja, odwaga i siła, i to w czasach, gdy żeglarstwo było dedykowane mężczyznom, a kobieta na statku mogła co najwyżej przynieść pecha… Postać Iwony Pieńkawy to doskonała okazja, aby ostatecznie obalić mit o tym, że „wilk morski” to tylko mężczyzna z fajką w zębach.

O piątej nad ranem, 5 lutego 1974 roku Iwona Pieńkawa jako pierwsza Polka zdobyła żeglarski Mount Everest i przepłynęła przylądek Horn – rudo-szaro-brązową poprzecinaną białymi żytami kwarcu wyspę, miejsce owiane niechlubną sławą, gdzie Ocean Spokojny styka się z Atlantykiem, a na śmiałków czekają potężne fale, huraganowe wiatry i ostre jak brzytwa skały. Jednak droga do tego była kręta i wymagała nieziemskiej determinacji…

Już od najmłodszych lat ciągnęło ją nad wodę, ale nie ma się co dziwić skoro była córką  Zdzisława Pieńkawy - kapitana jachtu „Otago”. Zaczęło się od startów w klasie Cadet i Finn, a skończyło na okołoziemskich regatach Whitbread Round The World Race. Jak do tego doszło? W 1973 roku Jachtklub Stoczni Gdańskiej postanowił zgłosić S/Y „Otago” do pierwszej edycji Whitbread Round The World Race 1973-1974, rozgrywanych dziś pod nazwą The Ocean Race. W regatach wystartowało wówczas 19 jachtów i 324 żeglarzy, którzy musieli pokonać 27 000 Mm w czterech etapach: Portsmouth – Kapsztad, Kapsztad – Sydney, Sydney – Rio de Janeiro i Rio de Janeiro – Portsmouth. Wśród uczestników znalazły się dwa polskie jachty – „Copernicus” z Yacht Klubu „Stal” Gdynia, dowodzony przez Zygfryda „Zygę” Perlickiego i „Otago” z Jachtklubu Stoczni Gdańskiej, za którego sterem stanął ojciec Iwony – Zdzisław Pieńkawa. 18-letnia, niezwykle zdeterminowana dziewczyna wyprosiła możliwość uczestniczenia w tej wielkiej przygodzie, mimo, że wiązało się to z koniecznością wzięcia urlopu dziekańskiego i straty roku akademickiego. Studiowała wówczas architekturę na Politechnice Gdańskiej. Finalnie była jedyną kobietą na tej jednostce i jedną z trzech biorących udział w regatach.

Rejs trwał niespełna osiem miesięcy, zaczął się 8 września 1973 roku. W tym czasie Iwona starła się nie tylko z żywiołem, ale przede wszystkim z rzeczywistością. Była jedyną kobietą, do tego najmłodszą wiekiem i stażem. Jednak jak wielokrotnie podkreślała przede wszystkim czuła się żeglarzem. „Nie lubię tego podkreślania, że jedna dziewczyna (…) dziewięciu żeglarzy jest na Otago. Koniec!”. Mimo to dzielnie znosiła wszelkie przesądy, że kobieta na jachcie przynosi pecha. Był to wyścig o wszystko: szacunek, uznanie oraz należne kobietom miejsce – nie tylko w sporcie.

Wreszcie, 24 kwietnia o godzinie 10:00 Otago przekroczył linię mety. Pomimo złamanego na Oceanie Indyjskim bezanmasztu zajął w wyścigu  trzynaste miejsce. W połowie maja uradowana załoga wpłynęła do Gdańska, a nazajutrz odbyło się oficjalne powitanie na Motławie. „Wynieśli mnie na ramionach, jechałam przez cała Długą śmiejąc się, ciągle się śmiejąc, gubiłam kwiaty po drodze” – wspomina Iwona w swoim słynnym reportażu z rejsu „Otago, Otago na zdrowie", książki która przez 44 lata doczekała się kilku wydań i wciąż cieszy się dużym powodzeniem. Sama Iwona niestety nie doczekała się jej wydania. Na kilkanaście dni przed swoimi dwudziestymi urodzinami, zginęła tragicznie w wypadku samochodowym. Jednak jedno jest pewne – ta biografia przetarła szlak kolejnym pokoleniom buntowniczek. 

Pozostając w temacie żeglarskim, gorąco polecam dokument pt. „Maiden”, przedstawiający start pierwszej w historii w 100% kobiecej załogi w okołoziemskich regatach Whitbread.  Dziewczyny z „Maiden”, podobnie jak Iwona Pieńkawa, mają wyjątkowy dar przekonywania, że w życiu da się pokonać wszelkie uprzedzenia i z pewnością zainspirują współczesne poszukiwaczki przygód!