
Arkadiusz Hronowski
od 2001 roku zawiaduje sopockim SPATiF-em. Odpowiada za serwis muzyki niezależnej Soundrive.pl oraz festiwal muzyki alternatywnej Soundrive Festival. Na stoczniowych terenach w Gdańsku stworzył klub B90 oraz współtworzy Ulicę Elektryków, Plenum i Plener 33. Od niedawna w Krakowie współorganizuje Mystic Festival. Najmłodsze dziecko to nowy, alternatywny klub muzyczny DRIZZLY GRIZZLY.
Nie zdradzisz mnie, bo w Ciebie wierzę, spotkajmy się na mesendżerze...
Temat disco polo wciąż gorący. Pisałem o tym w jednym z poprzednich felietonów. Niestety mój dobry znajomy zarzucił mi popularyzację tego nurtu poprzez niehumanitarne wręcz porównanie przetłumaczonego tekstu The Beatles z tekstem Zenka Martyniuka. Co zrobić, takie są realia. A skoro 50% obywateli Rzeczypospolitej przyznaje się do słuchania i uczestniczenia w imprezach, gdzie grana jest muzyka disco polo, to nie można tego traktować jako zło, lecz zwykłą rozrywkę. O tej muzyce mówi się nie tylko w jej środowisku. Disco polo jest tematem artykułów wielu szanowanych publicystów i dziennikarzy muzycznych. Rozmawiamy o tym podczas spotkań opiniotwórczych i cenionych środowisk. A przecież to nie jest tak, że jakiś uznany profesor nauk, dajmy na to humanistycznych musi być fanem Talking Heads czy Nicka Cave’a. Obawiam się, że jest sporo tego typu postaci, które w ogóle nie słuchają muzyki i jest im wszystko jedno co tam z głośników gra.
Kiedy z kolei na imprezie imieninowej znanego adwokata poleje się wino, to kwestią czasu jest kiedy ktoś z jej uczestników wpada na pomysł puszczenia „oczu zielonych” czy tej „miłości w Zakopanem”. A wtedy co się dzieje na parkiecie? Szef ważnej agencji, znany adwokat, żona wysokiego urzędnika państwowego i jej przyjaciółka wraz z szefową drogiej kliniki zaczynają szaleć na całego. Ale co tam szaleć, okazuje się że wszyscy doskonale znają refren i co najmniej jedną zwrotkę każdej z tych piosenek. No i czy to jest naganne? Można przecież nie tańczyć. Tak samo „Who Lotta Love” może dla części gości być niestrawnością dla uszu jak dla mnie wspominane „Oczy Zielone”. Disco Polo w Polsce to potężny przemysł. Stoi za nim tak samo dobrze naoliwiona maszyna jak w przypadku popu czy rocka. Tam, jak w każdym gatunku są zasady, bardzo restrykcyjne zasady. Pieniądze są ogromne i jeśli myślicie, że każdy głupol mógłby to robić, bo to takie prostackie i łatwe to grubo się mylicie.
Nie wiem jak Państwo, ale ja z grupą znajomych kilkanaście miesięcy temu, dla zabawy postanowiliśmy nie tylko napisać tekst piosenki disco polo, ale ją zaaranżować, nagrać i nakręcić teledysk. Ba, myśleliśmy nawet o tym, aby anonimowo, ale zacząć koncertować. Proszę się nie obawiać, pierwsza intencja była oczywista, czyli tzw. beka, a dopiero potem wizja, aby w końcu godnie żeglować po świecie własnym jachtem. To jest chyba powód, aby wybaczyć nam nasz pomysł? No i zaczęło się od pierwszych wersów zwrotki i refrenu. Nie szło nic, tzn. szło, ale tylko wg naszych wizji. Szybko się zorientowaliśmy, że tym salonów disco polo nie zdobędziemy. I trwało to kilka miesięcy, kiedy najbardziej z nas uzdolniony kompan napisał pierwszą „dobrą” zwrotkę i refren. Nawet linia melodyczna nam wybrzmiała całkiem nieźle.
Przełom nastąpił w pewnej restauracji, gdzie nasze zmagania po kilku winach usłyszała nasza koleżanka, która jak twierdziła, dorastała w okolicy, gdzie ta muzyka była nader często słyszana. W końcu ktoś z doświadczeniem i osłuchana pomyślałem. No i to był strzał w dychę. Natychmiast zaśpiewała to tak, jak powinno być zaśpiewane. Byliśmy wówczas szczęśliwi, że jednak udało się. Potem było kilka nieformalnych prezentacji wśród różnych znajomych i wszędzie szacunek. Nawet lider znanego zespołu dopisał swoją linijkę do tekstu i uważamy, że jest bardzo na czasie i przemyślana. W końcu przyszedł czas na realną weryfikację pierwszego aranżu. Nasz kolega, który muzycznie z niejednego pieca chleb jadł, wykształcony w przedmiocie od małego, niemal od ręki przygotował aranż, sprawdzając wcześniej dwunastopunktowy elementarz disco polo i stwierdził: To jest kurwa HIT!
Byliśmy naprawdę pod wrażeniem i nawet dumni. Nasz „tekściarz” w międzyczasie dopisał kolejne zwrotki i uznaliśmy, że jest nowym Cyganem disco polo. Kolega muzyk - aranżer, oznajmił nam, że w tej branży są tylko 2-3 osoby piszące dla wszystkich przeboje i kolejka do nich jest co najmniej dwuletnia. Uznaliśmy, że znów mamy szczęście. I tym sposobem nastąpił moment, że kolejnym krokiem będzie wejście do studia nagraniowego. Ale kto to zaśpiewa? No i tu jest sposób, bo wokalistów się wynajmuje, dobierając barwę ich głosu odpowiednio do piosenki, aby wszystko było wiarygodne. Są to najczęściej mało znani aktorzy. Potem na koncertach i tak wszystko leci z playbacku, więc nieważne kto porusza ustami.
A co z teledyskiem i koncertami? I tutaj chyba czas przerwać ten romans, gdyż zaczyna on grozić skandalem, rozwodami, utratą zaufania, pogardą na mieście, ostracyzmem w pracy i wieloma innymi smutnymi konsekwencjami. Żaden jacht, ani sportowy samochód nie jest wart tej chwilowej i jak dotąd całkiem niewinnej zabawy. Niemniej na wypadek zmiany ustroju i utraty pracy jesteśmy już gotowi stać się nową legendą polskiej estrady.