Na trójmiejskim placu budowy

Michał Stankiewicz

Jeszcze półtora roku temu chyba nikt nie przewidywał jak zmieni się nasze życie wskutek pandemii. Zmiany dotknęły praktycznie wszystkich sfer, a w sposób istotny przemodelowały również rynek pracy. Dynamika tych zmian wciąż nie spada, a tego jak ostatecznie ukształtują się nowe modele zależy od dalszego rozwoju sytuacji wokół Covid 19. Jedną z branż, na której funkcjonowanie decydujący wpływ ma model pracy jest rynek biurowy. W trakcie pierwszych lockdownów i globalnego przejścia na tryb home office z pewnością wszyscy zadawali sobie pytanie jaka przyszłość czeka biurowce? Czy ten rynek czeka mocna, wręcz radykalna korekta i koniec dynamicznego wzrostu? Dzisiaj już wiemy, że home office i pracę w biurze można skutecznie połączyć, a firmy – zarówno wynajmujący, jak i najemcy - intensywnie zaczęły pracować nad nowymi rozwiązaniami. To oznacza przeprogramowanie roli biur, ich funkcji.

Zmiany w tym sektorze są ważne dla Trójmiasta, gdyż od kilku lat posiadamy jeden z największych rynków w kraju, tuż za Wrocławiem, Krakowem i Warszawą, a wiele wskazuje, że w tym roku dojdziemy do poziomu 1 mln m kw. powierzchni biurowej. Ich rozwój stał się jednym w ważniejszych motorów napędowych metropolii. I choć poszczególni deweloperzy i zarządcy budynków lokalnie konkurują pomiędzy sobą, to w kontekście innych polskich dużych miast stanowią zespół grający na siebie. Zasada jest prostsza – im więcej biurowców, większa konkurencja między nimi jeżeli chodzi o jakość, innowacyjność, im większy rynek pracy, który się tworzy, by obsłużyć działające w nim firmy – tym większy magnes na przyciąganie kolejnych dużych graczy do Trójmiasta. Efekt synergii jest oczywisty. Widać to chociażby po wskaźnikach przyrostu rynku biurowego w Polsce – wymieniona krajowa czołówka rozwija się coraz dynamiczniej, pogłębiając dystans do pozostałych miast. I mimo, że tam też są realizowane nowe inwestycje.

A jak sobie poradziło sobie Trójmiasto podczas pandemii? Okazuje się, że wyjątkowo dobrze, a w skali kraju można powiedzieć, że najlepiej. Świadczą o tym wskaźniki: najniższy współczynnik pustostanów wśród największych graczy (9,5% wobec średniej krajowej na poziomie 13,4%), czy też rekordowa liczba biurowców w budowie (ponad 110 tys. m kw.). Szczegółowe dane i analizy przedstawiamy w naszym raporcie.

Niezwykłą dynamiką wzrostu może pochwalić się tez rynek mieszkaniowy. Można powiedzieć, że Trójmiasto jest jednym wielkim placem budowy. Taka sytuacja jak to zwykle bywa – ma dwie strony – boom inwestycyjny napędza rynek pracy, daje zlecenia setkom podwykonawców, przyciąga kapitał. Z drugiej strony jest dużym wyzwaniem społecznym, gdyż ceny mieszkań rosną w niespotykanym tempie. Wg NBP w 1 kwartale 2021 właśnie w Trójmieście nastąpił największy wzrost cen transakcyjnych spośród dużych miast i wyniósł 12% dla Gdańska i 14,4% dla Gdyni. To szybciej niż płace (+ 5,22% w tym samym okresie). W efekcie mieszkańcy Trójmiasta są poniżej średniej jeżeli chodzi o krajową dostępność mieszkania. Mówiąc inaczej – kupią znacznie mniej za swoją średnią pensję niż mieszkańcy aglomeracji na południu Polski.

Tutaj Trójmiasto pada ofiarą swojej atrakcyjności i nadmorskiego położenia, stąd obok zakupów w celach bytowych, większość z nich dokonują inwestorzy – albo pod wynajem albo w celach spekulacyjnych. Efekty są mocno widoczne, to m.in. wyludnianie się ścisłego centrum Gdańska, czy też Sopotu.

A skoro przy nieruchomościach jesteśmy to warto wspomnieć o Władysławie Grochowskim, bohaterze naszej okładki, właścicielu Grupy Arche, która kończy rewitalizację budynków przy ul Kieturakisa na Dolnym Mieście. Wśród nich znajduje się Dwór Uphagena.

Grochowski, mieszkający na stałe w południowo – wschodniej Polsce to postać szczególna. Deweloper i właściciel dużej firmy, która posiada sieć hoteli. To co jednak go wyróżnia spośród innych to specyfika obiektów jakie wybiera do swojego portfolio. Rzec by można, że specjalizuje się w tych najtrudniejszych, tych, którzy inni nie chcą, boją się, lub sobie nie poradzili. Tak właśnie było w Dworem Uphagena. W momencie gdy kilka lat temu trwała już intensywna rywalizacja o Młode Miasto, on zachwycił się stojącym od lat na sprzedaż chylącym się ku upadkowi zabytkiem. Podobnie postąpił przy innych swoich inwestycjach, a które już działają – to cukrownia w Żninie, Pałac w Janowie Podlaskim, czy Hotel Tobaco w Łodzi w budynku dawnego monopolu tytoniowego. Najnowsze nabytki to była baza lotnictwa wodnego w Mielnie i niedokończone sanatorium MSWiA z czasów PRL w Nałęczowie, a najnowszym pomysłem budowa kontenerów mieszkalnych wokół opuszczonych siedlisk w zapadłych wsiach wschodniej ściany. Zdaniem Grochowskiego to tzw. rozproszone hotelarstwo nowej ery, przeznaczone dla zmęczonych życiem mieszczuchów szukającym powrotu do natury w nowej, covidowej rzeczywistości. Przyznam, że pomysły mogą zaskakiwać, ale i zachwycać, nie tylko wizją, ale i biznesowymi efektami. Jego firmy rokrocznie osiąga pokaźne zyski. Okazuje się więc, że skomplikowane, oryginalne i trudne projekty mogą być bardzo zyskowne, a jednocześnie budować istotną wartość w przestrzeni publicznej. Mało kto wie, ale to właśnie on sfinansował film „Układ zamknięty”, m.in. dlatego, że sam w latach 90. starł się z administracją państwową. O tym wszystkim opowiada w naszym wywiadzie. Zapraszam do lektury!