Na początku było ich czterech. Połączyła ich miłość do kitesurfingu, w szczególności do pływania na fali. Zasłynęli z kitesurfingiwych spływów, podczas których pokonują po morzu kilkadziesiąt kilometrów, łapiąc wiatr i oddając się w ręce potężnej matki natury. Dziś tworzą grupę Baltic WAVEholics, w ramach której prezentują bałtycką scenę wave, niezależnie czy to kitesurfing, windsurfing, surfing, czy sup. Poprzez sporty wodne pokazujemy piękno Bałtyku, jego przyrody i otoczenia oraz promujemy szeroko pojętą surf kulturę – mówi w rozmowie z Prestiżem Jacek Oszczygieł, współzałożyciel Baltic WAVEholics. 

Waveholics, czyli faloholicy. Czy na Bałtyku jest fala, taka porządna? 

Na Bałtyku mamy super warunki do rozpoczęcia przygody z kitewave, zresztą podobnie jest z surfingiem. Piaszczyste dno i plaże, brak niespodzianek w wodzie wpływają na komfort pływania, szczególnie podczas nauki. Minusem jest nieprzewidywalność tych warunków. Warunki są, tylko trzeba wiedzieć gdzie mogą się pojawić i o jakiej porze dnia. Te idealne występują dosłownie przez kilka godzin. Bałtyk to idealny poligon doświadczalny, oswojenie z tzw. bałtycką mieloną procentuje podczas wyjazdów zagranicznych. Bałtycka fala nie jest może często tak idealna jak w innych destynacjach, ale niejednokrotnie ludzie po obejrzeniu zdjęć nie wierzą, że tak dobre fale pojawiają się na naszym morzu. 

Jakie aktywności podejmujecie i czy są one związane ze wszystkimi sportami deskowymi, czy tylko kite?

Kitesurfing na fali, czyli kitewave jest naszą dominującą aktywnością, której staramy poświęcić się jak najwięcej czasu. Oprócz kite, pływamy na falach na supach (stand up and paddle) – to większa deska w kształtach zbliżonych do surfingowej plus wiosło - uczymy się surfingu, a niektórzy jeżdżą na deskorolce. Ta ostatnia jest idealnym wstępem dla najmłodszych do wszystkich sportów deskowych i w tym miejscu chciałbym zachęcić rodziców, żeby umożliwiali taki rozwój dzieciakom. W zimę uwielbiamy jazdę w puchu czy to na nartach, czy snowboard. Te umiejętności przydają się przy kolejnej odmianie kite jaką jest snowkite. Polega on na wykorzystaniu latawca jako napędu na zaśnieżonej i otwartej przestrzeni. Wówczas nie potrzebujemy gór, tylko przemierzamy zaśnieżone i skute lodem akweny, pola, łąki, itd. Jest jeszcze najmłodsza, bardzo progresywna odmiana kite, czyli foilboarding. 

Słyniecie z "kajtowych" spływów. Jak wygląda taki spływ i co jest w nich takiego atrakcyjnego?

Część z nas robi spływy, część, jak chociażby ja, pływa stacjonarnie. Spływy, czyli z angielskiego downwindy polegają na płynięciu z wiatrem z punktu A do punktu B. Spływ pozwala na szybki progres, szczególnie na etapie nauki. Osobnym aspektem jest piękno przyrody jakiego doświadczamy robiąc downwind. Mamy przyjemność pływać w miejscach niedostępnych. Poznajemy linię brzegową, a co za tym idziemy miejsca gdzie robi się wyjątkowa fala. Naprawdę jest sporo takich wyjątkowych miejsc, ale tylko nieliczni mają przyjemność tam pływać. 

Czego można się spodziewać na wodnej trasie liczącej kilkadziesiąt kilometrów? 

Wszystkiego. Zarówno olbrzymiej, niesamowitej fali, jak również niespodziewanej odkrętki kierunku czy osłabnięcia siły wiatru, która powoduje walkę o dopłynięcie do końca spływu. Można również zaliczyć awarię sprzętu i półgodzinne dryfowanie w marcu w zimnej wodzie. Jeżeli koledzy są niedaleko to pomogą lub zaasekurują. Jednakże podczas spływu każdy łapie swoje tempo i flow. Gdy spływowicze rozrzuceni są o kilkaset metrów od siebie, to trudno nawet o zorientowanie się, że ktoś potrzebuje wsparcia na wzburzonym morzu. 

Waszą wizytówką jest pływanie w warunkach ekstremalnych. Nie straszne Wam sztormy, pływacie późną jesienią, nawet wczesną zimą... Przygoda? Ryzyko? 

Pływamy cały rok dopóki temperatura jest powyżej zera. Pojęcie sezon w sumie dla nas nie istnieje. Na przykład wczoraj, czyli 4 grudnia pływaliśmy w Ustce. Na wodzie naliczyłem 6 latawców i 10 windsurfingów. Nieźle jak na środek tygodnia i temperaturę odczuwalną w okolicach zera. Tak naprawdę to wydłużenie sezonu ma też związek ze sprzętem jaki obecnie oferują producenci. Grube, ale zarazem elastyczne neopreny, które przywdziewamy zapewniają komfort termiczny. Ryzyko jest zawsze, niezależnie od temperatury. Wiem co mówię, bo w pewnym okresie często takie sytuacje mi się przytrafiały. Dryfowanie w zimnym Bałtyku, poharatane nogi od egzotycznej rafy, próba dotarcia do brzegu na Morzu Północnym dwie godziny po zmierzchu... Najważniejsze to zachować spokój, nie poddać się panice, najlepiej mieć przy sobie telefon w aquapacku, no i przede wszystkim wyciągać wnioski z takich zdarzeń. 

Wszystkich zainteresowanych tym, co robimy zapraszam na naszą stronę www.balticwaveholics.pl.