Masz ochotę na czekoladę? Pojedźmy do Szwajcarii! Poza słodką rozkoszą, której tu nie brakuje, pokażę Ci miejscowości cudne niczym bombonierki wypełnione słodkimi pralinami. Na początek niech to będzie Lucerna, wtulona między ośnieżone alpejskie szczyty. Bywali tu królowa Wiktoria, Johann Wolfgang Goethe, Victor Hugo, Lew Tołstoj, czy Albert Einstein. Nie może zabraknąć i nas.

Potężne wodospady Renu pod Szafuzą, elegancki Matterhorn, tajemnicza Dolina Verzasca w Ticino albo romantyczne winnice Lavaux nad Jeziorem Genewskim. Przyroda na tym skrawku ziemi ma wyjątkowy gust. Połączyła niemal wszystko to, co ściska za gardło, wzrusza i zachwyca. Szwajcarom do szczęścia brakuje jedynie morza. A może właśnie nie? Może i bez niego są wyjątkowo szczęśliwi? 

GRAND TOUR OF SWITZERLAND 

Pomysłów na zwiedzanie kraju pieszczotliwie zwanego Serolandią jest bez liku. Tym, którzy chcą z podróży tutaj wycisnąć jak najwięcej, polecam Grand Tour of Switzerland. To trasa o łącznej długości 1600 km, poprowadzona przez wszystkie strefy językowe, niemal wszystkie kantony, najciekawsze miasta i miasteczka, przez najwyższe przełęcze alpejskie i wzdłuż najpiękniejszych jezior oraz do każdego z 11 miejsc z Listy światowego dziedzictwa UNESCO. 

Wszystkie najważniejsze atrakcje niewielkiego kraju połączone są w jedną, okrężną podróż, którą można przebyć autem lub na motorze. Można też wybierać konkretne punkty na mapie i zatrzymywać się w urokliwych miejscowościach na dłużej, choćby w Lucernie. Nikt tu się nie nudzi i zapewne dlatego jest ona jednym z najczęściej odwiedzanych miast Szwajcarii. 

turystyczny raj

Lucerna żyje z turystów. Rocznie odwiedza ją ponad pięć milionów osób. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że miasto liczy 80 tys. mieszkańców, jest to naprawdę imponujący wynik. Na początku, jeszcze w XIX wieku przyjeżdżali tu Anglicy. Swoją drogą, właśnie oni rozkręcili przemysł turystyczny w Szwajcarii. Stawali na dwóch deskach i zjeżdżali z gór. Przypatrywali się im miejscowi, którzy pokazywali charakterystyczny znak, pukając się w czoło. Teraz widać tu narciarzy z najodleglejszych zakątków globu, a Szwajcarzy na deskach jeżdżą od dziecka.

HARMONIJNY ŚWIAT

W samej Lucernie przeszłość harmonijnie splata się z nowoczesnością. Przekona się o tym każdy, kto wyjdzie przed budynek dworca kolejowego, na który dotrze znanymi ze swej punktualności szwajcarskimi kolejami. Tuż za rogiem wyłania się supernowoczesne Centrum Kultury i Kongresów, którego rozłożyste skrzydła otwarte są na turkusowe jezioro. To właśnie tu odbywają się najważniejsze na świecie koncerty i festiwale. Czerwony dywan i podjeżdżające pod budynek Rolls-Royce, z których wysiadają damy odziane w suknie z trenem i panowie we frakach, nikogo tu nie zaskakują.

ZWIĄZEK WIECZYSTY

Miasto przycupnęło nad zatoką zachodniego krańca Jeziora Czterech Kantonów. To tu, w samym sercu kraju, blisko 730 lat temu doszło do utworzenia państwa. Trzy kantony, wśród nich Schwyz (od niego wziął nazwę cały kraj), zawarły związek wieczysty i podpisały pakt o utworzeniu konfederacji. Nie brakuje tu więc symboli miasta i całego kraju. Od razu rzuca się w oczy Kapellbrücke, czyli Most Kapliczny z 1365 r. Ten najstarszy most drewniany w Europie wije się zygzakiem przypominającym rozciągniętą literę Z. 

duchy przeszłości

Oryginalna konstrukcja przetrwała wieki, aż latem 1993 r., w 660. rocznicę oddania mostu do użytku strawił ją pożar. Ocalały niewielkie fragmenty mostu, reszta to udana rekonstrukcja. Malowidła kryjące się w pod jego charakterystycznym dachem przybliżają tutejszą historię. Podobnie jak wystająca z wody kamienna, ośmiokątna wieża. Wybudowana w 1300 roku jest najstarszym zabytkiem miasta. Dawniej służyła celom raczej ponurym, w sali tortur słychać było krzyki czarownic i heretyków, dziś grube mury można wynająć na imprezę firmową albo rodzinną. Wyjątkowo oryginalne miejsce na zabawę. 

LUKSUS NA STARÓWCE

W nienaruszonym stanie przetrwał za to położony kilkaset metrów dalej drugi drewniany most - Plewny. Również pod jego spadzistym dachem kryją się tablice z serią malowideł. Piękna galeria na świeżym powietrzu. Obie części miasta, przecięte rzeką Reuss, łączy w sumie pięć mostów. Prowadzą na średniowieczną starówkę, która uwodzi kolorowymi fasadami kamienic. W starych kupieckich domach z wykuszami umiejscowiły się ekskluzywne restauracje, luksusowe butiki i hotele przeglądające się w wodzie. 

hotel z historią

Z nabrzeża widać luksusowy hotel Gütsch z XIX w., w którym zatrzymywali się m.in. Sophia Loren, Charlie Chaplin, Albert Hitchcock. Natomiast w Schweizerhof z XIX w. Ryszard Wagner skończył Tristana i Izoldę, a Lew Tołstoj pracował nad jednym ze swoich dzieł. Ze starówki spacerem dotrzeć stąd można do kościoła Jezuitów, pierwszej barokowej świątyni w Szwajcarii. Pełne przepychu wnętrze kryje w sobie wiele niespodzianek związanych z historią kraju.

IDZIEMY DO MUZEUM

Pod dachami czy to niewielkich kamienic, czy ogromnych budynków, kryje się wiele wystaw i muzeów. Na północnym brzegu jeziora, w 12 pawilonach usadowiło się największe w Europie muzeum komunikacji i telekomunikacji. To najchętniej odwiedzane muzeum w całej Szwajcarii. Można tu zobaczyć pierwszy samochód na benzynę i pierwszy automobil na parę. Są samoloty - od pierwszych aeroplanów po odrzutowce, ale też lokomotywy i statki. Jest tu wszystko, czym udało się człowiekowi kiedykolwiek podróżować. Polecam też znaleźć nieco czasu na odwiedzenie Muzeum Picassa z ekspozycją ponad 80 jego litografii, sztychów i ceramiki, głównie z ostatnich 20 lat życia artysty. 

SPACER W CHMURACH

Tych, którzy nie dadzą się namówić na zwiedzanie muzeów, z pewnością zachwyci okoliczna natura. Na szczyt widocznej zewsząd Rigi (1797 m n.p.m.) wdrapali się Goethe i Mark Twain, choć nie dlatego nosi ona miano Królowej Gór. Szczyt serwuje widok na Alpy, 13 jezior i przez cały Szwajcarski Mittelland aż do Niemiec i Francji. Jest tu jeszcze jedna perełka. Nad malowniczym jeziorem, w którym przeglądają się w wodzie wiekowe domy i kościoły, góruje masywny Pilatus (2137 m n.p.m.) z ośnieżonym wierzchołkiem. 

Na szczyt dotrzeć można choćby kolejką zębatą. Nachylona pod kątem 48 stopni jest ewenementem, najbardziej stromą konstrukcją tego typu na świecie. Przy dobrej pogodzie ze szczytu można dojrzeć aż 73 alpejskie szczyty. Przez długie wieki góra uchodziła za miejsce magiczne, przeklęte i zasiedlone przez smoki. I dziś odbyć tu można magiczny spacer w chmurach.

SMAK CZEKOLADY

Skoro wokół jest tak cukierkowo, porozmawiajmy jeszcze o słodyczach. To w Szwajcarii ważny temat, szczególnie jeśli mamy na myśli czekoladę. Jeśli więc w temacie czekolady nie chcecie obrazić mieszkańców tego pięknego kraju, nigdy nie mówcie, że łaciata fioletowa krowa pasie się na szwajcarskich pastwiskach. Nie, ona pasie się za miedzą, u Austriaków. Szwajcarzy z Milką nie mają nic wspólnego. 

Tu jada się czekoladowe zające, które przykicały z fabryki Lindt pod Zurichem i pełne rozkosznego smaku kulki wyprodukowane w tym samym miejscu. W Lucernie dostaniecie je niemal wszędzie. Wiem też, że jest w Polsce spora grupa fanów Toblerone. Przyglądaliście się kiedyś, jaki kształt mają te czekoladki? Przecież to najsłynniejsza szwajcarska góra! 

Dla Theodora Toblera, szczyt Matterhornu stał się inspiracją już w 1868 roku. Zresztą sama góra w kształcie piramidy widnieje na wielu innych smakołykach, które dostaniemy w małych manufakturach, albo w miejscowych sklepach. Wszystkie pachną nieziemsko czekoladą. Szwajcaria jest słodka i warto o tym pamiętać.