Hawaje to raj na Ziemi. Zazwyczaj kojarzą nam się z zapierającymi dech plażami, surfingiem, tańcem hula, romantycznymi zachodami słońca i słowem „aloha”. Do tego najzdrowszy klimat na świecie, czyli idealna wilgotność, temperatura wahająca się pomiędzy 26 a 28 stopni i doskonałe warunki do nurkowania. I choć Hawaje to pasmo wulkanów to większość z nich jest wygasła. Żyć nie umierać, a najlepiej polecieć na Hawaje.

Pierwszy raz wylądowałem na Hawajach w 2005 roku. Pojechałem na Work & Travel do Stanów – opowiada o swojej pierwszej podróży na Hawaje Maciej Wojtakajtis, właściciel Floating Park Głębokie. – Wspólnie z moim kolegą siedzieliśmy na wschodnim wybrzeżu w poszukiwaniu pracy. W końcu osiedliliśmy się w Pensylwanii. Na koniec trwania Work & Travel wybrałem się na Hawaje. Wynająłem samochód i jeździłem nim po całej wyspie, sypiając w aucie albo na plaży. Te osoby, które spróbowały samotnie podróżować zakochują się w takim sposobie zwiedzania świata, bo można odnaleźć siebie i przez to osiągnąć wewnętrzny spokój. 

Japończycy wykupują raj

Hawaje są jednym z najbardziej odizolowanych archipelagów na świecie, położone aż 4000 km od Zachodniego Wybrzeża USA. Pięć głównych wysp rozciąga się na powierzchni 805 km na Pacyfiku. Co roku przyjeżdża tu ponad 6 milionów turystów. Stałych mieszkańców archipelagu zamieszkuje ponad 1 milion, ale są to głównie Amerykanie. Obecnie na Hawajach żyje jedynie kilka tysięcy czystej krwi Hawajczyków.

– Rdzennych Hawajczyków można jeszcze spotkać w głównej części archipelagu – tłumaczy Maciej. – Jest za to bardzo dużo Filipińczyków, Koreańczyków i emigrantów z Kraju Kwitnącej Wiśni. W latach 80. poprzedniego wieku na Hawaje powrócili Japończycy, którzy unikali tego miejsca od ataku na Pearl Harbor w 1941 roku. Efekt jest taki, że połowa Hawajów została przez nich wykupiona. 

Zakazana wyspa

Archipelag składa się z 127 wysp, z czego najmniejsza Ni’ihau to zarazem jedna z najdroższych wysp świata. Nazywana „zakazaną wyspą” warta jest 100 mln dolarów i należy do rodziny Robinsonów.

– Zakazana, bo nikt z zewnątrz nie ma na nią prawa wstępu, poza jednodniowymi wyciekami, które są czasem organizowane – wyjaśnia Maciej. – Zamieszkuje ja ok. 300 osób, które żyją dokładnie tak jak ich przodkowie przed wiekami, a więc nie mają elektryczności ani bieżącej wody. Żyją z tego, co sami wyhodują i zasadzą czy wyłowią z oceanu. Myślę, że nic im więcej nie jest potrzebne do szczęścia.

Dać sobie na luz

Hawajczykom do życia potrzebne są proste rzeczy: piękna pogoda, zjawiskowa przyroda, wysokie fale i brak pośpiechu. 

– Wróciłem na Hawaje dwa lata później i zostałem tam prawie 5 miesięcy – kontynuuje opowieść Maciej. – Przez trzy dni pracowałem, jako customer service na terminalu promowym, a w pozostałe pływałem na desce lub kajcie. Skakaliśmy też ze znajomymi ze skałek, wspinaliśmy się i nurkowaliśmy. Na Hawajach normalną rzeczą jest, że ludzie wstają z uśmiechem na ustach i o 7 rano idą na dwie godziny popływać na desce. Później idą do pracy, po której spotykają się ze znajomymi na plaży na wspólnym grillowaniu i rozmowach.

Duch hawajskiej miłości

Ten brak pośpiechu i wewnętrzny spokój wiążę się z filozofią nazywaną The Aloha Spirit (duch aloha). Samo słowa „aloha” po hawajsku oznacza zarówno przywitanie, pożegnanie, zaproszenie, a także miłość. Duch Aloha nawiązuje do postawy przyjacielskiej akceptacji, z czego tak bardzo słyną Wyspy Hawajskie. Niemniej jednak odnosi się on również do metody rozwiązywania każdego problemu, osiągnięcia jakiegokolwiek celu oraz uzyskania pożądanego stanu umysłu i ciała.

- Aloha Spirit czuje się od razu po wylądowaniu na miejscu – potwierdza Maciej. – Są na to proste przykłady: ograniczenie prędkości samochodu do 25, maksymalnie 30 mil na godzinę w mieście. Do tego fantastyczne widoki, które widać przez otwarte okno samochodu. Na przykład w Waikiki mamy po jednej stronie ulicy ciągnące się hotele a po drugiej ludzi idących z deskami pod pachą. Absolutny luz. Trudno się znudzić tym klimatem i takim trybem życia. Nikt tam nie przejmuje się tak bardzo jak u nas, nikt nie liczy każdego grosza. Ale życie na wyspie jest droższe, szczególnie mieszkania. Więc aż tak różowo nie jest. Jednak, gdy ktoś zakocha się w Hawajach to nie ma możliwości, żeby tam nie wrócił czy nawet został na stałe. Nie czuje się presji. Oczywiście problemy dnia codziennego trafiają się każdemu, ale na Hawajach przydarzają się one w innych, przyjemniejszych okolicznościach.

Na desce albo pod deską

Hawaje to centrum światowego surfingu. Doskonałe warunki do pływania przyciągają wielbicieli tego sportu z całego świata. 

- Znam wielu Hawajczyków i ludzi zamieszkujących wyspy od bardzo wielu lat, którzy nigdy nie weszli do oceanu albo pływali w nim ostatni raz dziesięć lat temu – śmieje się Maciej. - Oczywiście pogoda jest wymarzona i sporty wodne to tutaj podstawa. 

Mieszkańcy Hawajów, czy to Amerykanie czy emigranci to ludzie ogromnie otwarci, wyluzowani, nie czuć dystansu w kontakcie z nimi. Aż się prosi, by coś takiego przenieść na nasz grunt.

- Wydaje mi się, że to jednak nie jest do końca możliwe – stwierdza Maciej. - Nam brakuje dystansu do rzeczywistości i przede wszystkim tej pięknej pogody, która nastraja optymistycznie. Fajnie, że takie sporty jak surfing, wakeboard, czy kite są coraz bardziej u nas popularne. Ale to styl życia, z którym wiąże się wspomniany przeze mnie luz. Próbujemy go złapać, niektórym się udaje innym nie. Za każdym razem jak wracam do Polski od razu przestawiam się na inny rytm, bo niestety u nas nie da się inaczej funkcjonować. Na całe szczęcie nie doznaję szoku za każdym razem, gdyż często podróżuje. Jeśli tylko nadarza się okazja, pakuje się i lecę w spokojniejsze miejsce takie jak na przykład Hawaje.