W gabinetach medycyny estetycznej na całym świecie furorę robi zabieg nazywany przez Amerykanki „Vampire facelift”, czyli „lifting na wampira”. Nazwę swą zawdzięcza efektom jakie daje, czyli gładkiej i elastycznej skórze, o ujednoliconym kolorze, niczym u wampira. Zabieg oferują też trójmiejskie kliniki.

Zabieg ten jest alternatywą dla botoxu, czy wypełniaczy na bazie kwasu hialuronowego. Można go stosować na twarz, szyję, dekolt, oraz dłonie, brzuch i uda, a także na rozstępy i blizny trądzikowe. Zabieg polega na obstrzykiwaniu tych miejsc osoczem bogatobłytkowym, uzyskanym z krwi pacjenta.

– Podczas wizyty lekarz pobiera niewielką ilość krwi pacjenta, a następnie odwirowuje ją w wirówce laboratoryjnej. W ciągu kilku minut, erytrocyty i leukocyty zostają oddzielone od osocza zawierającego płytki krwi. Tuż przed wykonaniem zabiegu dodaje się specjalny odczynnik aktywujący płytki do produkcji czynników wzrostu, uzyskując osocze bogatopłytkowe. W ten sposób powstaje preparat gotowy do wstrzyknięcia – wyjaśnia dr Piotr Fleszar z kliniki Mediderm w Gdyni.

Mimo, że pobrzmiewa to grozą, fakty na temat leczniczych właściwości ludzkiej krwi są niezaprzeczalne. Cytokiny, zawarte w płytkach krwi, aktywują się przy każdym uszkodzeniu skóry, jednak ich małe stężenie nie wyzwala w pełni sił regeneracyjnych organizmu. Miejscowe wstrzyknięcie osocza bogatopłytkowego sprawia, że w miejscu uszkodzenia, komórki naruszonej tkanki regenerują się szybciej i skuteczniej.

– To działa jak kompas chemiczny, który mobilizuje siły naprawcze organizmu do dotarcia na miejsce „silnego krwawienia”, które w istocie jest miejscem podania osocza bogatopłytkowego, czyli celowego zabiegu. Wezwane na miejsce zdarzenia komórki macierzyste powodują silną odbudowę tkanki w danym miejscu powodując redukcję zmarszczek – tłumaczy dr med. Jolanta Hreczecha z Gabinetu Medycyny Estetycznej H&S Metamorfozy w Gdyni.

Podanie osocza bogatopłytkowego w zmarszczki uruchamia proces, którego zadaniem jest stymulowanie komórek macierzystych do namnażania oraz pobudzanie fibroblastów do wytwarzania nowego kolagenu, co ma doprowadzić do regeneracji i odnowy skóry, jej nawilżenia i odmłodzenia. Zmarszczki znikają, wypełnione zostają zagłębienia, a cera zyskuje promienny blask – wszystko bez użycia skalpela i prawie bez krwawienia czy większych zasinień. Jedyny minus jest taki, że na efekty trzeba troszkę poczekać – od jednego, do dwóch miesięcy, w zależności od stopnia zwiotczenia skóry, ale uzyskane rezultaty są nieporównywalnie lepsze w stosunku do innych metod. Po zabiegu mogą, ale nie muszą wystąpić delikatne skutki uboczne, jak drobne siniaki czy zaczerwienienia, ale to jedyne skutki uboczne. Dzięki temu, że osocze pochodzi od pacjenta, wykluczone jest ryzyko alergii. Bolesność tego zabiegu porównywalne jest z mezoterapią igłową, dlatego wykonuje się go na znieczuleniu. Ceny, w zależności od wielkości obszaru poddanemu zabiegowi, wahają się w granicach 600 – 1500 zł.