Piotr Czauderna: wrażliwość melomana

Wrażliwość dla pacjenta i czas na zwykłą ludzką rozmowę - według dr Piotra Czauderny, jednego z najwybitniejszych chirurgów dziecięcych w Polsce, a może i na świecie, te cechy są równie ważne, co wiedza i doświadczenie. Dzięki takiemu właśnie podejściu dr Czauderna uratował życie setkom, jeśli nie tysiącom małych pacjentów.

Od 2004 roku kieruje Kliniką Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w Szpitalu Wojewódzkim. Od dwóch kadencji szefuje też międzynarodowej grupie leczenia guzów wątroby u dzieci, zwanej SIOPEL, która zrzesza ponad 200 centrów z 40 krajów. Ostatnio został też prezesem Polskiego Towarzystwa Chirurgów Dziecięcych.
Pochodzi z lekarskiej rodziny. Mama przez wiele lat była ordynatorem w Szpitalu Dziecięcym na Polankach, ojciec z kolei był znanym położnikiem i ginekologiem. Wrażliwość i chęć pomagania dzieciom odziedziczył zatem po rodzicach.

– Wrażliwość jest niezwykle ważna i potrzebna i tego najbardziej w mojej opinii dzisiejszym lekarzom brakuje – mówi dr Piotr Czauderna. – Młodzi lekarze nawet nie umieją już dobrze chorych zbadać, czy zebrać wywiadu, bo polegają tylko na coraz bardziej skomplikowanych i coraz niestety droższych badaniach dodatkowych, np. rezonansie magnetycznym, tomokomputerze, itd. Medycyna stała się niezwykle wykwalifikowaną usługą. Tymczasem powinno być zupełnie inaczej, medycyna to wciąż jeszcze sztuka i tajemnica. W ogóle medycyna to jedna wielka szkoła pokory! Trzeba zawsze być krytycznym w stosunku do siebie samego i swych dokonań – dodaje znakomity chirurg.

Długo nie był pewien, czy chce zostać chirurgiem. Pociągało go wiele dziedzin, także interna czy kardiologia, gdyż zawsze miał dość szerokie zainteresowania, tak zawodowe, jak i pozazawodowe. Nie był też pewien, czy poradzi sobie manualnie i czy wytrzyma stres związany z operacją.

– Dlatego zacząłem uczęszczać na dyżury do Kliniki Chirurgii Dziecięcej. Spotkałem prof. Czesława Stobę, który był jej szefem. No i spodobała mi się chirurgia dziecięca, bo to niezwykle ciekawa i bardzo szeroka specjalność, chyba już ostatnia taka w dziedzinach zabiegowych – jak chirurgia w dobie jej początków – mówi dr Piotr Czauderna.

Swojej pierwszej operacji nie pamięta dokładnie. Pewny jest, że wykonał ją jeszcze jako student ze swoim tatą w czasie jednej z praktyk studenckich. Doskonale za to pamięta te najtrudniejsze operacje, szczególnie ostatnią, jaką przeprowadził. Pacjentką była dziewczynka z Litwy.

– Pacjentka przyjechała do nas z nowotworem wątroby. Nowotwór miał charakter nawracający a na Litwie nikt nie podjął się zoperowania tego. Operacja była trudna i skomplikowana, przy stole chirurgicznym spędziłem 13 godzin. Pamiętam też inne dziecko z nowotworem wątroby, przysłane z Kataru, choć pochodziło z Indii. Do dziś dostaję od jego rodziców pozdrowienia – wspomina dr Piotr Czauderna.

Dr Czauderna jest wielkim zwolennikiem chirurgii laparoskopowej, czyli mało inwazyjnej. To on rozpowszechnił SILS, czyli metodę operowania przez jedno, malutkie nacięcie. Właśnie tą metodą, poprzez małe nacięcie w pępku, wraz z dr Andrzejem Gołębiowskim, wyciął małej pacjentce chorą śledzionę i pęcherzyk żółciowy. Tego typu operacji, a nawet jeszcze trudniejszych, on i zespół chirurgów, którym kieruje, wykonuje całe mnóstwo.

Przed poważną operacją zawsze odmawia krótką modlitwę. Ma też zwyczaj, którego nauczył go jego tata: stara się obcinać własnoręcznie ostatni zawiązany w czasie zabiegu szew. Medycyna, a chirurgia w szczególności to sztuka dokonywania właściwych wyborów. Ciężar tych wyborów jest olbrzymi. Najtrudniejsze są zawsze pierwsze godziny i dni po operacji, gdy lekarz bije się z myślami, czy podjął właściwe decyzje. Gdy wszystko jest dobrze, napięcie spada, ale ból towarzyszący porażce jest nie do opisania. Tym, co pozwala podnieść się po przegranej walce o zdrowie chorego jest pasja do tego zawodu i świadomość, że kolejni mali pacjenci czekają.

Stres bywa jednak potężny. W jego opanowaniu pomagają mu pozazawodowe pasje, a także rodzina. Uwielbia podróże i związane z nimi przygody.

– Kiedyś, gdy dostałem nagrodę za najlepszy plakat na kongresie naukowym, w Montrealu udało mi się za te pieniądze spłynąć pontonem tamtejszym wodospadami. Było to kapitalne przeżycie – mówi dr Piotr Czauderna.

Moce wrażenia to jedno, ale często szuka wycieszenia i okazji do kontemplacji. Odprężenie znajduje w muzyce, szczególnie klasycznej. Uwielbia chodzić do Opery, a także położyć się w domu na kanapie, włączyć operę na DVD, zamknąć oczy i poddać się zupełnie emocjom towarzyszącym tej wspaniałej muzyce.