Praca w niedziele w restauracji nie jest najprzyjemniejszym zajęciem i powie to każdy, kto choć trochę liznął ten zawód. Wybryki młodocianych, to wypadkowa przyzwolenia starszych i nie ma żadnej wymówki, że to dzieci. Mimo wszystko jak już zdecydujecie się na wizytę w restauracji z dzieciakami to wyjaśniajcie im jak te miejsca działają, przecież one kochają poznawać jak coś funkcjonuje. Jeżeli nie znacie odpowiedzi, to normalny kelner z chęcią odpowie na każde najbardziej dociekliwie pytania malucha. Niech dzieci zdobywają umiejętności międzyludzkie, już nawet samo złożenie zamówienia będzie czymś wyjątkowym. Pozwólcie na kreatywność i miejcie świadomość, że nauka zawsze jest lepsza w praktyce. Naturalnie pilnujcie swoje pociechy, sala restauracyjna to nie plac zabaw, tutaj jedna szybsza przebieżka dzieciaka może spowodować małą katastrofę. Wybierajcie miejsca, gdzie dzieci nie będą miały czasu na nudę i nie pozwalajcie sobie na brak życzliwości w stosunku do obsługi, bo przecież Wasze dobro i innych uczestników sielanki restauracyjnej jest w ich rękach. Obsługa nie ma obowiązku niańczyć dzieci, chociaż czasami to opieka przydałaby się rodzicom, którzy frywolnie podchodzą do faktu posiadania pociech. Knajpy to miejsca publiczne, więc traktujcie innych uczestników z szacunkiem.

Są miejsca, gdzie dzieci są mile widziane, a w zasadzie większość tak funkcjonuje. Zdarzają się jednak takie, które mają zakaz wejścia dla małoletnich. Staram się zrozumieć tych drugich, bo przecież ciężko mi sobie wyobrazić wizytę rodziny z garstką pociech w restauracji typu fine dining podczas kolacji, która trwa momentami zbyt długo, ale przecież to opiekunowie wybierają miejsca, gdzie familia miło spędzi czas. Dlatego ubolewam, że nie ma zajęć w szkole z etyki zachowania przy stole. Taki kurs powinien być egzaminem w dorosłość, taką przepustką do świata, gdzie funkcjonują pewne zasady, schematy i prawidłowości. Niestety jest zupełnie inaczej i tak jak większość ludzi przejawia arogancje wobec zasad dobrego odżywiania, to tym bardziej nie interesuje ich jak prawidłowo odłożyć sztućce po zjedzonym posiłku albo czy dany strój pasuje do miejsca, w którym się znajdziemy? Tak, ubiór też jest istotny. Szczególnie latem, gdzie widać jak roznegliżowany mężczyzna ze swoimi klejnotami na wierchu siada w ogródku restauracji, żałosne to i godne pogardy.

Są też tacy, którzy uważają, że jeżeli płacą, to należy im się opieka nad dzieckiem i dobra strawa dla ciała bez reguł… wówczas faktycznie dużo lepszym miejscem będzie przytulny ogródek w lesie, gdzie bez hamulców będzie można wychować pociechy, które za kilka lat staną się podobnymi gburami. Jednak dla świadomych bywalców z pociechami życie też nie jest łatwe. Problem tkwi w tym, że dzieci nie są traktowane jak ludzie. W menu dziecięcym większość restauracji nie ma nic więcej do zaoferowania poza piersią z kurczaka i frytkami, no może trafi się jeszcze kultowa zupa pomidorowa. To jakaś ułomność właścicieli lokali gastronomicznych powoduję, że w większości menu mamy dla dzieci słabe i mało wyszukane dania, które można powtarzać jak mantrę. To jakiś koszmar żywieniowy i brak zrozumienia dla istoty właściwej diety. Bo czym różni się mały człowiek od dorosłego poza wielkością żołądka? Do wielu smaków dojrzewamy, ale przecież jak nie pokażemy dzieciom różnorodności produktów, to będą dorastali z przeświadczeniem, że ten syf z menu dla dzieci to synonim szczęścia kulinarnego. Nic bardziej mylnego, to zabawa smakami powoduje, że młodociani mają dużo większą tolerancje na świat i ludzi, mają bardziej otwarte głowy na rzeczywistość i nie boją się nowych doświadczeń. Wolność w wyborach, a nie utarte schematy kształtują dobry rozwój. Nakłaniajcie dzieciaki do korzystania z dobroci natury, nawet jeśli pietruszka małoletnich zabija, to macie dziesiątki argumentów, że jest zupełnie odwrotnie. Każdy nowy produkt daje morze możliwości kulinarnych i zawsze możecie podeprzeć się wiedzą o walorach zdrowotnych, a to jest argument wagi ciężkiej.

Na szczęście istnieją takie miejsca, gdzie można zamówić połowę porcji każdego dania z menu. To nie komplikuje i nie stawia kuchni do góry nogami, a jest przejawem dojrzałości właścicieli lokalu. Zatem nie traktujecie niepełnoletnich jako zła, bo te dzieci niebawem będą prawowitymi uczestnikami rozkoszy, a tym czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Dzieci są odbiciem dorosłych i proszę, dajcie nadzieję światu, że szacunek i dobre maniery mają znaczenie. Elegancja i kultura powinna być codziennością, a nie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Zatem doświadczajcie i przekazujcie w miarę swoich możliwości tym małym ananasom to co najlepsze, niech zasady funkcjonowania w społeczeństwie wzniosą je na wyższy poziom i dadzą powód do dumy.