W Pruszczu Gdańskim mieszka Patrycja, która całkowicie solo prowadzi markę odzieżową. Wyszukuje i zamawia materiały, nadzoruje proces szycia, sprawdza jakość, a na końcu pakuje w własnoręcznie opieczętowane pudełeczko. A wszystko to pod nazwą HabyBaby. To prawdziwa eksplozja wzorów i kolorów naładowana dobrą nadmorską energią!

Zaczęło się od szycia ubrań dla dzieci. Patrycję zmotywowało macierzyństwo. Szyła w domu, po pracy w przedszkolu. Najpierw dla swoich dzieci, później dla dzieci koleżanek, aż wreszcie dla siebie…

- Prawdziwą przyjemność tworzenia poczułam, gdy zaczęłam ubierać siebie w uszyte przez siebie ubrania. Ta magia, gdy z kawałka materiału możesz zrobić coś co nakładasz na siebie jest niesamowita. Wciąż pamiętam to uczucie. Teraz wiadomo, już tak dobitnie tego nie odczuwam, natomiast jestem dumna z tego, że ubrania które sobie wymyślę noszą kobiety w całej Polsce, a nawet poza nią - opowiada Patrycja Krygier, właścicielka HabyBaby.

I tak, z niewinnego hobby powstała własna marka HabyBaby. Co właściwie oznacza? Otóż to połączenie dwóch słów: „Haby”, które w dawnej polszczyźnie oznaczało sprzęty domowe, odzież, i bieliznę oraz „Baby”, dwuznaczne - gdy czytamy po polsku, to odnosi się do ubrań dla kobiet, a gdy po angielsku - do ubrań dla dzieci. Nie jest to przypadkowe, bo w kolekcji znajdują się zarówno ubrania dla kobiet, jak i dla najmłodszych.

Szafa HabyBaby to głównie casualowe stylizacje, wygodne, codzienne i naładowane dobrą energią. Z drugiej strony to niesamowita mnogość wzorów do wyboru, aktualnie jest ich prawie sześćdziesiąt! W kolekcji znajdziemy sukienki i spódnice, spodnie, bluzy i bluzki, a także mnóstwo kolorowych akcesoriów. Największym atutem jest jednak to, że wszystkie rzeczy szyte są na zamówienie, więc za każdym razem można indywidualnie dobrać długość bluzy, typ dekoltu, a nawet to, czy ma mieć metkę czy nie.

- Markę stworzyłam sama, ale pomagała mi rodzina oraz bliżsi i dalsi znajomi. Tutaj ktoś nazwę wymyślił, tu ktoś miał znajomego, co logo stworzył, tu przyjaciółka podpowiada czego w sklepach brakuje… Oficjalnie firmę prowadzę sama, jednak na każdym etapie ktoś mi pomaga. Nawet modelki to moje znajome, przyjaciółki, siostra, zresztą sama też pozuję (śmiech). Brzmi jak szaleństwo, ale bardzo mi to odpowiada. Mam pracę, w której mogę pięknie się ubierać i zwiedzać świat, przyjaciółkę, która jest główną dostawczynią materiałów i w końcu tą wielce pożądaną niezależność, której życzę każdej kobiecie - podkreśla Partycja.