Samochód na subskrypcję

Zapłać, jeśli chcesz aktywować

Abonamenty towarzyszą nam na każdym kroku ‐ zarówno on-line, jak i fizycznych placówkach. Tzw. ciche wyjadacze stanu konta okazały się dla firm strzałem w dziesiątkę, szczególnie w segmencie usług. Nie od dziś wiadomo, że producenci samochodów zarabiają fortunę nie na samochodach, a właśnie na usługach wokół nich. Niedługo, by w pełni skorzystać z możliwości nowego auta, trzeba będzie zapłacić stosowny abonament. Taką taktykę przyjęło już na niektórych rynkach BMW i Audi.

Użytkujemy, ale nie posiadamy. Współczesny model naszego społeczeństwa coraz częściej odchodzi od posiadania, na rzecz użytkowania. I dzieje się to często w ograniczonym czasie – kiedy potrzebujemy to płacimy. Tak jak w przypadku abonamentu na telefon. Dostrzegają to producenci samochodów nie tylko wtedy, kiedy oferują nam długoterminowy wynajem, albo leasing samochodów. To samo zjawisko dzieje się teraz także w kwestii… wyposażenia.

Chociaż dziś wydaje się to absurdalne, to już niebawem może okazać się, że np. podgrzewanie foteli w naszym samochodzie, mimo, że fizycznie zainstalowane, to jednak działać nie będzie. Dlaczego? Dlatego, że nasza subskrypcja na jego użytkowanie wygaśnie. Producenci dostrzegli w tym albo wygodę, albo biznes. Masowa produkcja samochodów komplikuje się, kiedy nabywcy mają indywidualne oczekiwania. Podstawowy wybór to oczywiście lakier nadwozia, kolor, wystrój wnętrza oraz elementy wyposażenia. Abonament dotyczy właśnie tego ostatniego.

Zapłać, a będzie ci dane

Zmienne podczas produkcji determinują czas trwania całego procesu i jego koszt. Wraz z rozwojem multimediów i internetu, pojawiają się też nowe możliwości produkcji. Taśma montażowa może instalować dowolną liczbę elementów wyposażenia samochodu. Jeśli dany producent, zautomatyzuje ten proces i dane wyposażenie stanie się standardem, zdecydowanie ułatwi i przyspieszy to ten montażowy etap produkcji.

Ale jak można na tym dodatkowo zyskać? Wprowadzając usługi na życzenie. Ten pomysł w życie wprowadziło na razie tylko kilku producentów, ale jeśli się to sprawdzi, w ich ślady zapewne pójdą kolejne firmy. Idea jest taka, że samochód wyjeżdża z fabryki z bardzo bogatym wyposażeniem. Wszystko czego „potrzeba” jest już w nim zainstalowane. Jednak, by z tego skorzystać, trzeba opłacić abonament. Taką taktykę przyjęło już na niektórych rynkach BMW i Audi.

„Funkcja na żądanie” daje możliwość aktywowania wyposażenia zainstalowanego w samochodzie już po wyjeździe z salonu. Subskrypcje można aktywować na przykład na miesiąc, pół roku, rok, 3 lata lub na stałe. Dotyczyć to może chociażby matrycowych świateł albo asystenta świateł drogowych. Sam proces zakupu jest banalnie prosty, bowiem wszystkie funkcje kupujemy poprzez aplikację. W przypadku Audi producent zastrzega, że wszystko powinno odbyć się w ciągu kilku minut, o ile znajdujemy się z aplikacją i autem w zasięgu sieci telefonii komórkowej. Maksymalny czas oczekiwania wynosi do 2 godzin. Bez względu jednak na to ile będziemy musieli poczekać, trzeba jeszcze spełnić jeden wymóg – uruchomić ponownie auto, by funkcje zaczęły działać. Tylko tyle.

Audi krok dalej

Dzięki „funkcjom na żądanie” nabywcy Audi mogą już po zakupie samochodu, za pośrednictwem aplikacji myAudi subskrybować online dodatkowe opcje wyposażenia. Możliwe są nie tylko różne okresy, ale także opcje subskrypcji. Dla przykładu poprzez miesięczną fazę testową, mogą oni najpierw zapoznać się z daną funkcją. Jeśli przypadnie do gustu – przedłużą abonament.

W Polsce nie jest to jeszcze rozpowszechniony sposób nabywania „wyposażenia”, co nie znaczy jednak, że niemożliwy. Pilotażowo pojawił się najpierw w Niemczech, Norwegii oraz Wielkiej Brytanii. Opinie użytkowników są podzielone. Na razie funkcje te dotyczą zwykle mniej istotnych elementów, jak np. aktualizacje nawigacji, albo elektroniczne wyposażenie. Przykładem może być system rozpoznawania znaków drogowych, który można „subskrybować” w nowym Audi S3. Cena miesięcznego dostępu do usługi to 28,83 zł. Abonament na pół roku to wydatek 148,68 zł, a na 3 lata 777,64 zł. Co ciekawe, jako „stała” opcja wyposażenia, system ten w tym modelu kosztuje ponad 1000 zł. Jeśli więc zakładamy użytkowanie samochodu przez 3 lata, rozwiązanie to może się wydawać bardziej opłacalne. Jednak przy odsprzedaży samochodu po tym okresie, wyposażenie będzie nieaktywne, co może z kolei wpłynąć na decyzję nabywcy.

Nie można jednak wykluczyć, że z czasem takie rozwiązanie trafi również do bardziej pospolitych samochodów, a wówczas wspomniane na początku tekstu podgrzewanie foteli, może stać się luksusem dostępnym tylko po opłaceniu abonamentu.