W kraju, gdzie posiadamy miliony lekarzy, selekcjonerów piłkarskich i samych smakoszy - nie ma miejsca na podstawy dobrych manier przy stole. Generalnie jest tak, że „wszystko wiemy”, a jednak nauka przychodzi naszemu społeczeństwu powoli lub wcale. To przecież mało poprawne przyznać się, że czegoś się nie wie albo, że nie posiada się podstawowej wiedzy przy obcowaniu z innymi uczestnikami życia kulinarnego. Wielu nie potrafi prawidłowo ułożyć sztućców na domowe party, nie mówiąc o nienagannym używaniu, co przecież nie powinno być niczym wysublimowanym.

Do nadrobienia mamy wiele, i nie chodzi o wchodzenie mojej osoby w skórę wyroczni i guru etyki, ale naprawdę musicie mi zaufać. Obserwuję nasze społeczeństwo z drugiej strony od ponad dwóch dekad i mimo wszystko napatrzyłem się niemiłosiernie na wszystkie sytuacje - od tragicznych po komiczne. W każdym przypadku absolutną podstawą powinien być szacunek do człowieka. Nawet jak kelner jest przysłowiowym napędem do tacy, to i tak nie ma powodu do pogardliwych uwag, ponieważ czynników na jego postawę może być naprawdę wiele. Pracodawca ma w poważaniu przeszkolenie, dla większości z nich to przelotny szybki zarobek i tak można w nieskończoność. Faktycznie dobry i rzetelny kelner powinien znać kartę od góry do dołu, być doradcą i znać odpowiedź na każde pytania odnośnie potraw, a nawet wiedzieć jak odpowiednio zadbać o dziecko, które przyszło z rodzicami na posiłek. Jednak bycie kelnerem w kraju, gdzie ludzie często mają taką pracę za nic, nie jest łatwo. Goście często myślą, że jak ich stać na kawałek mięsa za kilka stówek to mogą wszystko, co jest bardzo mylne, bo to środowisko też potrafi być mściwe. Z uśmiechem na ustach zrobią rzeczy, o których się takiemu klientowi nie śniło. Odwalą taki numer, że ta nieświadomość gościa typu Alfy i Omegi jest najlepszą zapłatą za pogardę.

Wracając do dobrych manier, standardowo pierwsze kroki goście kierują do stolika, który pamięta ucztę z przed kilkunastu minut. To jakiś fenomen, że pasuję nam syf, a wystarczy poczekać, aż ktoś wskaże miejsce, lub po prostu posprząta brudny stolik. Nie targujcie się w restauracji, dlaczego tak drogo, jeżeli według waszej oceny była nikła jakość, to najlepszą opinią jest brak kolejnej wizyty. Smak to kolejna bardzo subiektywna ocena, tutaj niestety nie ma wiarygodnego źródła jakości, bo każdy z nas ma inne oczekiwania. Zawsze jednak warto zwracać uwagę, jeżeli coś nie gra - nie po spałaszowaniu całego talerza, tylko na początku konsumpcji, wtedy można poprosić o wymianę potrawy, braku wykasowania za nią, czy nawet osobliwej rozmowy z kucharzem, o ile odważy się zamienić kilka słów na temat braku kunsztu wykonywanego zawodu.

Naturalnie kelnerzy to nie święte krowy, przecież to zawód jak każdy inny, tylko z takim przyspieszonym kursem psychologii społecznej. Porozmawiajcie z nimi, w tej grupie to przyszli wasi partnerzy biznesowi, lekarze, prawnicy, którym tak ufacie, dlatego nie ma powodów, żeby nie ufać kelnerom, bo przecież finalnie to właśnie oni dbają o dobre samopoczucie. W Polsce to nie zawód jak w krajach śródziemnomorskich, u nas to taki przejściowy epizod, który ułatwia funkcjonowanie w masie ludzkiej podczas dorosłego życia.

Reasumując te wszystkie przelotne sytuację mam wrażenie idące z pewnością, że jeżeli rodzicie nie potrafią wychować swoich pociech, które rosną niejednokrotnie na ignorantów społecznych, to powinna to robić szkoła. Taki przedmiot jak savoir vivre, czy etyka przy stole nie traktowany po macoszemu przez grono nauczycielskie spowodowałby zmianę społeczną, która jest nam naprawdę potrzebna. Wszak dobre wychowanie powinno być normą, a nie czymś wyjątkowym.