NOMUS, czyli Nowe Muzeum Sztuki, to instytucja, która w głównej mierze ma zajmować się zbieraniem i dokumentowaniem gdańskiej sceny artystycznej. Na jej potrzeby tworzona jest m.in. Gdańska Kolekcja Sztuki Współczesnej. W październiku nastąpi jej długo oczekiwane otwarcie.

„Pisać, czytać, publikować. Badać i uczyć. Słuchać i patrzeć”, tak brzmi jeden z aspektów manifestu nowego muzeum. Zadaniem muzeum NOMUS jest napisanie historii sztuki gdańskiej, a co za tym idzie kupowanie i zbieranie dzieł sztuki oraz dokumentów z życia artystycznego Gdańska, zwłaszcza z przełomu lat 80. i 90.

 - To jest unikalna historia, ta scena rozwijała się zupełnie inaczej, miała inną dynamikę. Inne są tradycje awangardowe w Łodzi, inne Warszawy, inne Wrocławia. Każda z tych scen ma pewną estetykę, postawy, tradycje. Ta historia dla Gdańska jest fragmentaryczna, a przed nami jej napisanie. To ogromne i odpowiedzialne zadanie. Brakuje nam zbiorów, które by to w wystarczającym stopniu dokumentowały – tłumaczy Aneta Szyłak, kierowniczka nowego muzeum.

Gdańska, polska, międzynarodowa

NOMUS mieści się w świeżo odremontowanym budynku przy ul. Jaracza 14 w Gdańsku. Dokładnie naprzeciwko sławnej ulicy Elektryków. Pierwotnie działała tutaj szkoła. Po wojnie organizowano w nim warsztaty szkolne dla Stoczni Gdańskiej. Aż w 2004 roku w tym miejscu rozpoczął działalność Instytut Sztuki Wyspa, prowadzony przez Fundację Wyspa Progress w Gdańsku.

-  Działałam jako niezależna kuratorka i dyrektorka Instytutu Sztuki Wyspa i bardzo często miałam do czynienia z robotnikami, którzy mówili, że chodzili tutaj do szkoły – opowiada Aneta Szyłak. - Czesław Szultk, który był tutaj szefem Działu Rurarzy w stoczni mówił, że zrobienie własnego młotka to była pierwsza rzecz, jaką robił uczeń szkoły zawodowej na warsztatach. To dla mnie piękna metafora tego, co robimy tutaj. Jeśli wchodzimy w takie miejsce, to musimy wiedzieć, co jest naszym narzędziem albo musimy sobie to narzędzie wypracować w relacji do tego, co tutaj jest. To nie jest oczywiste miejsce do wystawiania sztuki, musimy być świadomi procesów, które do tego doprowadziły – tłumaczy.

Formalnie NOMUS jest częścią Muzeum Narodowego w Gdańsku, co oznacza, że jest finansowany przez Ministra Kultury oraz Marszałka Województwa Pomorskiego. Bardzo dużą rolę odgrywa także Miasto Gdańsk, od którego wyszła inicjatywa jego powołania. Gdańsk przekazał teren, budynek, a następnie pieniądze na remont. Miasto finansuje też Gdańską Kolekcję Sztuki Współczesnej, stanowi największą część zbioru nowej placówki. Wyboru dzieł dokonuje komisja, a jej głównym kryterium ma być „gdańskość”.

- Nowe muzeum sztuki poprzez tworzoną kolekcję pokaże historię sceny gdańskiej – nie tylko poprzez twórczość tych, co tu mieszkają, uczą, tworzą, ale też i tych, którzy przyjeżdżają na chwilę współpracując, np. przy projektach organizowanych przez środowisko instytucjonalne i niezależne – mówi Hanna Wróblewska, dyrektorka Zachęty Narodowej Galerii Sztuki, a jednocześnie członkini komisji. - Przy czym zawsze jest sens pokazywać scenę w szerszym kontekście, niech to więc będzie kolekcja gdańska, polska i międzynarodowa.

I właśnie w tym ostatnim aspekcie NOMUS nie ogranicza swoich działań. Instytucja ma rozpocząć nabywanie dzieł sztuki światowej. Niemniej główną cechą gdańskiej kolekcji jest to, że znajduje się w niej wiele prac artystek.

- Mamy przywilej bycia młodym muzeum, a co za tym idzie, nie musimy nadrabiać pół wieku zaniedbań w kupowaniu dzieł kobiet, które mają ogromny wkład w rozwój polskiej sceny artystycznej i które przez lata nie uzyskały satysfakcjonującej widoczności. To też nie jest wynikiem wymuszania parytetu, tak po prostu wynika z natury tego projektu. Mamy otwarty nabór prac, więc artystki składają propozycje, komisja wybiera, a miasto zatwierdza wybór i kupuje. Ta znacząca prezentacja kobiet jest naszym wielkim atutem. Mamy oprócz Gdańskiej Kolekcji Sztuki Współczesnej też pierwsze darowizny artystek i artystów, są też pierwsze depozyty prywatne, niedługo będą następne, które są własnością naszego muzeum – komentuje kierowniczka NOMUS-a.

Kolekcja w działaniu

Wystawą inaugurująca działalność muzeum NOMUS będzie wystawa pt. „Kolekcja w działaniu”.  Ekspozycja będzie dostępna dla widzów minimum przez rok. Wszystko zależy od dynamiki odbioru publiczności. W skład wystawy wchodzi wybór prac ze zbiorów instytucji.  

- Wybór prac z kolekcji jest motywowany tym, że chcemy głównie pokazać  działanie, akcję, performens – mówi Aneta Szyłak. - Interesuje nas to,  w jaki sposób gesty artystyczne można udokumentować. Mimo, że niektóre dzieła się powtórzą, to będzie wystawa będzie całkiem inna niż ta organizowana przez NOMUS dwa lata temu w Zielonej Bramie. Tamta, zatytułowana „Kolekcja w budowie” pokazywała pewne wątki związane ze stocznią, feminizmem czy historią XX i XX wieku. Teraz idziemy jednak w wystawę pokazującą dokumentowanie procesu artystycznego. Będzie dzieło samo w sobie, ale pokażemy także, że dzieło miało historię powstania, swoje przyczyny, problemy, techniczność, nietrwałość. Czyli wszystko to, co związane jest ze sposobem jego przygotowania.

„Kolekcja w działaniu” to trzymanie się źródła pomysłu i idei artystycznej. Wydarzenia muzealne będą pokazywać, jak myśli artysta/artystka, jak myśli kurator wystawy oraz co to znaczy zrobić dzieło i co to znaczy je pokazać. A jakie inne dzieła będą dodatkowo wchodzić w skład kolekcji muzeum? 

- Mamy tkaninę, malarstwo, rysunek, grafikę, rzeźbę, instalację, wideo i dokumentacje, które są na granicy dzieła i nie-dzieła, bo to różne formy zapisu. Są to rzeczy różnorodne i to też jest wielkim atutem tego zbioru. Pokazuje, że scena artystyczna jest czymś żywym, a nie zbiorem niepowiązanych ze sobą obiektów – komentuje Szyłak. - Mamy kilka wielkogabarytowych prac, ale teraz raczej skupiamy się na obiektach mniejszych, bo nie mamy obecnie wystarczających możliwości magazynowych. Idziemy w kierunku dokumentów i prac w mniejszym formacie, w tym rysunków oraz fotografii i to też pokazuje nasz profil i specyfikę zbiorów. Bardzo nas interesuje rysunek jako ciekawa forma artystyczna, która odeszła nieco w zapomnienie, a to przecież rysunek i szkic są najczęściej pierwszym zapisem idei dzieła, czymś bardzo intymnym. 

Wystawa, którą zaprezentuje publiczności muzeum na jesień, nie będzie ograniczona jedynie do sztuki z Gdańska. To, co ważne w sztuce lokalnej będzie konfrontowane z osiągnięciami twórców z innych polskich ośrodków, a także z dziełami artystów zagranicznych. Czy wystawa i kolekcja będzie dokumentować gdańską sztukę współczesną w ogóle? 

- Myślę, że nie. Sztuka tworzona w Gdańsku, czy szerzej w Trójmieście,  w ostatnich dekadach jest bardzo różnorodna, mieszczą się w niej również zjawiska dość tradycyjne – mówi Jacek Friedrich, dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku. - NOMUS wyczulony jest raczej na sztukę nową, często zaangażowaną społecznie czy ideowo, na sztukę biorącą udział w bieżących debatach. Dzięki takiemu właśnie charakterowi jest to zresztą sztuka świetnie nadająca się do budowania interakcji z publicznością. Częścią tej sztuki jest bowiem rozrachunek ze światem, w którym wszyscy jesteśmy zanurzeni – widzowie wnoszą więc ze sobą na wystawę swoje własne doświadczenia ze współczesnością, a dzieła nowej sztuki mogą pomóc aktywnie patrzeć na zmieniający się świat. Nie znaczy to jednak, że nasze Muzeum zamknięte jest na bardziej tradycyjne formy artystyczne, tyle tylko, że im poświęcamy uwagę raczej w ramach działalności naszej placówki w oliwskim Pałacu Opatów.

Wystawione zbiory muzealne NOMUS będą odzwierciedlać niestandardowe geografie sztuki, dla przykładu Bliski Wschód. Chodzi o to, aby poprzez sztuki doprowadzić do stworzenia obrazu zjawisk, istotnych dla współczesności. 

- Należą do nich zagadnienia z pola ekonomii, zjawiska globalnej migracji. Jak popatrzmy na historię sztuki, to w znaczącej mierze jest to sztuka migrantów. Ludzi, którzy wyjeżdżali, podróżowali, a więc funkcjonowali w innym środowisku.  Artyści rzadko bywają zakorzenieni, nawet jeśli są z Gdańska. Sztuka jest właśnie taka wielokulturowa, ale bez zapominania o tym, co nasz ukształtowało. Pracujemy w tym środowisku i z tym środowiskiem, więc interesuje nas kontekst, w jakim ona powstaje i do którego przemawia – dodaje kierowniczka.

Fajne miejsce

Siedziba instytucji ma być zarówno przestrzenią wystawy, ale również miejscem spotkań. - Zależy nam na tym, żeby powstał pewien rodzaj wspólnoty, która jest oczywiście płynna, bo są ludzie, którzy przychodzą raz, a są tacy, którzy przychodzą częściej. Przestrzeń społeczna NOMUS powstaje dzięki partnerstwu lokalnej firmy, Atelier Mesmetric. Będzie to przestrzeń, gdzie można wejść i spotkać się, odbyć pewien rodzaj dyskusji. Przestrzeń ta, od tytułu dzieła Ani Witkowskiej, nazywa się Znajomi znad Morza. Zależy nam, aby była ona dostępna dla wszystkich zainteresowanych, bez konieczności kupowania biletu na wystawę. Miejscem do którego się przychodzi, bo jest fajnie, sprzyja rozmowie, spotkaniom, współpracy i sprawom sąsiedzkim – mówi kierowniczka muzeum. Obiekt składa się z pięciu poziomów. W piwnicach znajdują się pomieszczenia techniczne i magazynowe. Na parterze znajduje się otwarta przestrzeń wspólna, która ma być miejscem relaksu, jest tu kawiarnia, miejsce zabaw dla dzieci, czytelnia i salka konferencyjna. Na piętrach znajdują się sale wystawowe i edukacyjne oraz biura. Na najwyższym poziomie ulokowane pokoje gościnne dla artystów, naukowców i innych osób współpracujących przy tworzeniu programu. Pozwolą na obniżenie kosztów organizacji wystaw czy programu badawczego.  - Mamy także taras, które ma zejście amfiteatralne. Wokół budynku będziemy niedługo sadzić rośliny. Przyda się taka zielona osłona w tej przestrzeni industrialnej, gdzie są biurowce oraz przemysł. Traktujemy to jako kolejne wnętrze muzeum. Chodzi o to, żeby tu przebywać – tłumaczy Szyłak.