Badanie, przeprowadzone kilka lat temu na Uniwersytecie Harvarda, pokazało, że nasz umysł poświęca niemal połowę czasu na rozmyślania o czymś, co nie dzieje się w tej właśnie chwili. Czyli można powiedzieć, że prawie połowę życia spędzamy w innym miejscu niż to, w którym właśnie jesteśmy. W sumie nie byłby to wielki problem, bo przecież wiele czynności wykonujemy automatycznie, jednak w momencie, gdy nasze myśli zmierzają w kierunku martwienia się, obwiniania czy krytykowania, zaczyna robić się niebezpiecznie.

Umysł rozmyślający to umysł nieszczęśliwy – tak podsumowali swoje badania naukowcy z Harvardu.

Zdolność do myślenia o tym, co się nie dzieje, wyraźnie nam, czyli gatunkowi Homo sapiens, nie służy. Wracamy z pracy zmęczeni, chcemy trochę odpocząć i zamiast cieszyć się wolnym czasem, maltretujemy samych siebie roztrząsaniem jakiegoś przykrego komentarza albo porannej kłótni. I zamiast relaksować się, czujemy coraz większy niepokój lub przygnębienie. 

Umysł rozmyślający

Obecnie w czasach pandemii i zagrożenia chorobą i śmiercią mamy jeszcze więcej okazji do nadmiernego analizowania i kreowania czarnych scenariuszy. Osoby pełne lęku, niepokoju czy w obniżonym nastroju mają szczególną skłonność do rozpamiętywania zdarzeń, do tak zwanego nakręcania się, czyli ruminacji, która jeszcze bardziej intensyfikuje dotkliwe doznania i pogarsza samopoczucie, a nawet może prowadzić do stanów lękowych czy depresji.

W takich chwilach może nam bardzo pomóc uważność (po ang. mindfulness), czyli świadome zauważanie aktywności umysłu oraz wrażeń w ciele. Dzięki uważności uczymy się poznawać nasze myśli, nazywać je i obserwować, jak wpływają na pojawiające się emocje i odczucia. Dzięki tej świadomej obserwacji możemy przerwać błędne koło niepokoju i zamartwiania się. Nie jest to jednak łatwe. Mało kto potrafi tak po prostu obserwować myśli i nie myśleć – prawie natychmiast włączają się utrwalone wzorce. Gdy spodziewamy się sytuacji potencjalnie groźnej, możemy martwić się, odczuwać lęk, przewidywać trudności. Czasami takie zachowanie bywa przydatne, bo minimalizuje ewentualne szkody. Jeśli jednak mamy skłonność do zamartwiania się oraz ciągłego niepokoju o przyszłość, wówczas tracimy kontakt z rzeczywistością, stale widzimy zagrożenie i nie potrafimy oceniać sytuacji realnie. Obniża się drastycznie jakość życia, bo nieustannie wyczekujemy zagrożeń i porażek.

Wystarczy tylko 10 minut, ale… codziennie

Nawet 10-minutowa życzliwa obserwacja np. oddechu może dać chwilę ulgi oraz uwolnić od nadmiernego rozmyślania. Takie ćwiczenie może ułatwić poznawanie aktywności umysłu i nieutożsamianie się z myślami. To już bardzo dużo. Dzięki systematycznemu praktykowaniu stajemy się przyjaznym obserwatorem własnych myśli i odczuć.

Uczestnicy badań, przeprowadzonych w 2010 roku m.in. przez prof. Marka Williamsa z Uniwersytetu Oksfordzkiego, przeszli ośmiotygodniowy program mindfulness, po którym odczuwali znacznie mniej niepokoju, mieli mniej myśli depresyjnych i somatycznych efektów stresu oraz odczuwali więcej pozytywnych emocji.

Życzliwa obserwacja przynosi spokój

Uważność jest jedną z metod uczenia się refleksji i samopoznania oraz akceptacji, która przynosi głęboki spokój, rozluźnienie i relaks. Dzięki nieosądzającej obserwacji następuje wyciszenie aktywności wegetatywnego układu nerwowego, spadek napięcia mięśniowego. Pod wpływem ćwiczeń uważności dochodzi do poszerzania samoświadomości i swobodnej życzliwej obserwacji wszystkich odczuć, także tych trudnych. To właśnie otwartość przyczynia się do skutecznego obniżania napięcia lękowego i złagodzenia symptomów chorób somatycznych.

Christophe Andre, francuski lekarz i nauczyciel medytacji wskazuję na istotę akceptacji: „Akceptacja znajduje się w samym sercu uważności. Akceptować nie znaczy powiedzieć «Wszystko jest w porządku» (to jest aprobata), lecz «Wszystko jest tutaj, wszystko już tutaj jest». Nie musimy lubić jakiejś myśli, sytuacji, osoby czy doświadczenia, żeby je akceptować. Nie ma potrzeby lubić, wystarczy uznać, że myśl, sytuacja, osoba czy doświadczenie są, więc warto dojść z nimi do porozumienia i dalej iść razem z nimi. Akceptacja to wyższy stopień odpuszczenia. Jest czymś więcej niż zachowaniem, jest egzystencjalną decyzją i filozofią życia, przemyślaną postawą wobec świata i biegu naszych dni”. Niech ta definicja będzie waszym motto na najbliższe miesiące, bo w końcu  zawsze najważniejsza jest świadomość.

 

EWa Kaian Kochanowska

Nauczycielka uważności, instruktorka jogi oraz terapeutka w nurcie pracy z ciałem, jest wykładowcą na Uniwersytecie SWPS w Sopocie i we Wrocławiu, autorka książki „Uważność. Spokojny umysł, jasne myśli, dobre życie” oraz współautorka książki „Dobry oddech”, jest wiceprezeską Fundacji Rozwoju Mindfulness. Na co dzień prowadzi ośrodek Klinika Stresu w Trójmieście. 

www.klinikastresu.com.pl