Szacuje się, że około 20% ludzi przeżyje w ciągu swojego życia epizod depresyjny. To mniej więcej tak, jakby na depresję zapadli wszyscy mieszkańcy Indii i Stanów Zjednoczonych. Problemy psychiczne wciąż są doświadczeniem bagatelizowanym lub skrywanym. Mówimy sobie: muszę być silny, dam radę, albo obawiamy się, co powie rodzina i znajomi, jeśli dowiedzą się, że byliśmy u psychiatry. Tymczasem, jak zauważa psychoterapeuta, Jakub Skrzydłowski, sięganie po pomoc jest oznaką siły, a nie słabości. Izolacja spowodowana epidemią zbiera teraz żniwo w postaci kolejnych chorych zgłaszających się z problemami psychicznymi. Według raportu NFZ obecnie na depresję w Polsce choruje około 1 mln osób. Na świecie jest ich 260 mln.

Czy na przestrzeni ostatniego roku więcej osób zgłasza się do Ciebie objawami depresji?

W czasie pandemii liczba osób poszukujących terapii wzrosła dwukrotnie. Ewidentnie jest grupa osób, która wraz z lockdownem straciła miejsca pracy, albo ich praca zupełnie zmieniła swój charakter – np. ograniczone zostały interakcje społeczne, które są dla nas niezwykle ważne i chronią nas przed wahaniami nastroju. Bardzo źle tę sytuację znoszą nastolatkowie, którzy zostali pozbawieni kontaktu z grupą rówieśniczą akurat w momencie, gdy ta grupa jest dla nich niezwykle ważna. Jest to o tyle nietypowa sytuacja, że dosłownie wszyscy w niej jesteśmy i ją mocno przeżywamy – psychoterapeuci również. Niemniej jednak, w prywatnej praktyce obserwuje duże zainteresowanie rozpoczęciem psychoterapii. Mam stałych pacjentów i niestety nie wszystkich nowych pacjentów mogę przyjąć. Jednak zawsze osoby zainteresowane staram się przekierować do innych specjalistów.

Niepewność - to coś co najbardziej nas niszczy?

Myślę, że składa się na to wiele czynników. Jednak największe znaczenie ma ten wysoki poziom niepewności związany z tą sytuacją, jej interpretacji, niespójności niektórych ograniczeń i obostrzeń. Wiele osób diametralnie musiało zmienić sposób pracy na pracę z domu, co może generować sporo napięć z domownikami i zupełną zmianę rytmu dnia. Pracownicy wielu branż, np. gastronomii czy hotelarstwa z dnia na dzień stracili możliwość prowadzenia działalności. Do tego dokłada się brak konkretnej perspektywy zakończenia tej sytuacji.

Jak sobie radzić z tą wywróconą codziennością? Jak planować dzień, żeby mieć poczucie, że przeżyliśmy go dobrze?

Lockdown to wyzwanie dla naszej kreatywności. Mimo ograniczeń możliwe jest znalezienie zamienników dotychczasowych rutyn czy przyjemności. Słyszałem o osobach, które mimo zamknięcia kin decydowali się robić kino domowe z popcornem, listą filmów, biletami – może to być świetna okazja do zaangażowania domowników. Po sprzedaży sprzętu sportowego i materiałów budowlanych widać, że wiele osób zdecydowało się przeżyć ten czas aktywnie. Taki czas dobry też jest na edukację, podnoszenie kwalifikacji, by lepiej dostosować się do bardzo szybko zmieniającej się rzeczywistości. Może też pomóc trzymanie się stałych godzin budzenia, odseparowania życia zawodowego od prywatnego. Kiedyś takim odseparowaniem był dojazd do pracy, teraz warto by mieć podobny etap przejścia np. przez pracowanie w wyznaczonym miejscu i w wyznaczonych  godzinach oraz ograniczanie korzystania ze smartfona.

Do tego potrzeba dużej motywacji. Jednak kiedy jej brakuje, w jakich momentach powinniśmy zgłosić się po pomoc?

Warto zwrócić uwagę na objawy, których nie można wyjaśnić wynikami badań lekarskich. Zaniepokoić powinno długotrwałe obniżenie nastroju, spadek zainteresowań, zmiana rytmu snu czy wahanie wagi i apetytu. Wstępnie można określić swój poziom nastroju np. na podstawie dostępnego w internecie kwestionariusza Beck’a, którego wynik podpowie czy to już czas, by sięgnąć po pomoc. To naprawdę działa.

Załóżmy, że dojdziemy do momentu, w którym zdamy sobie sprawę, że potrzebujemy pomocy. Przychodzimy do gabinetu, i co dalej?

Spotkania rozpoczynają się sesjami diagnostycznymi, podczas których zastanawiamy się razem z pacjentem, jak będzie wyglądała nasza współpraca. Ważne jest wspólne poczucie, że chcemy razem pracować, bo to ono ma decydujące znaczenie w leczeniu. Do tego przeprowadzamy testy psychologiczne i kwestionariusze, by określić nad czym będziemy pracowali. Następnie informuję pacjenta, jak widzę jego problem i jakich metod będę używał, by pomóc w cierpieniu. Długość terapii jest uzależniona od diagnozy i też jest wspólnie z pacjentem ustalana. Zwykle jest to od około 20 sesji w przypadku pierwszego epizodu depresji do roku i dłużej w przypadku zaburzeń osobowości. Rozstajemy się, gdy uznamy, że cele terapii zostały osiągnięte albo gdy pacjent widzi, że może funkcjonować bez pomocy.

A co w sytuacji, gdy pacjent już od początku wie, że taka forma terapii lub terapeuta nie jest dla niego, albo odwrotnie - terapeuta dochodzi do wniosku, że nie będzie mógł pomóc tej osobie?

Bardzo ważne jest wstępne określenie przez terapeutę, jakich metod będzie się używało, jaki jest ich sens oraz jaki typ terapii będzie stosowany. Pacjenci coraz częściej poszukują konkretnych podejść terapeutycznych o potwierdzonej naukowo skuteczności. W stosowanej przeze mnie terapii poznawczo-behawioralnej oprócz rozmowy stosujemy wiele kwestionariuszy, analizujemy myśli, przekonania, objawy fizjologiczne, zachowania i ich zależności. Możemy skorzystać z  technik wyobrażeniowych, dzięki którym wracamy do trudnych wspomnień. Czasami odgrywamy role lub dosłownie wychodzimy razem z gabinetu, by przeprowadzić sesję w miejscu, gdzie pacjent faktycznie ma trudność, gdy na przykład unika jakiejś sytuacji np. tłumów lub miejsc, w których doświadczył silnych emocji. Jednak zanim pacjent zacznie eksponować się na takie sytuacje, dostaje informacje, jaki sens będzie miało dane doświadczenie. Pacjent może porzucić terapię, gdy nie rozumie czemu mają służyć pytania czy propozycje radzenia sobie z emocjami, dlatego tak ważna jest współpraca między pacjentem a terapeutą i atmosfera otwartości do mówienia o swoich wątpliwościach. Ważne jest także coś, co nazwałbym „lubieniem”, czyli takie poczucie, że dobrze mi jest z tym terapeutą, że mogę się przy nim poczuć bezpiecznie. Przyczyną przekierowania do kogoś innego może być zdiagnozowanie problemu, w którym się nie specjalizujemy.

Wiele osób też zwyczajnie wstydzi się wizyty u psychoterapeuty. Czy ty się z tym wstydem w swojej praktyce często spotykasz? Czy jednak nasza świadomość na temat potrzeby sięgania po pomoc w tym zakresie jest nieco większa niż kiedyś?

Pacjenci często doświadczają wstydu szczególnie przy pierwszych spotkaniach. To poczucie zmienia się w trakcie terapii, gdy zaczynają rozumieć, jaki jest sens takiego wsparcia. Z drugiej strony rośnie nasza świadomość na temat zdrowia psychicznego i form pomocy, co można również zauważyć w gabinecie. Na forum dalej nie ma przyzwolenia na mówienie o zdrowiu psychicznym, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze i te stereotypy zaczynają kruszeć. 

Skoro już mowa o stereotypach. Pamiętam taką kampanię społeczną „Twarze depresji”, w której znane osoby, zmagając się z tą chorobą użyczyły swojego wizerunku. Mam wrażenie, że często uważa się, że ktoś kto zmaga się z depresją, to człowiek z natury smutny, pochodzący z tzw. trudnej rodziny, żyjący w złych warunkach finansowych. Jak jest naprawdę?

Moim zdaniem zwracanie się po pomoc to oznaka siły i wysokiej samoświadomości. Często następuje to po latach prób radzenia sobie samemu. Można powiedzieć, że częstym pacjentem jest osoba, która za długo musiała być silna i łudziła się, że poczucie nieradzenia sobie z emocjami wynika z jej słabości. Do zmiany postrzegania zaburzeń psychicznych przyczynia się coraz częstsze przyznawanie się do nich przez znane osoby, będące powszechnie postrzegane jako „silne” np. sportowców – jak Michael Phelps czy Justyna Kowalczyk.

A jak to jest z rozterkami psychoterapeuty? W słynnym serialu „Terapia”, możemy zobaczyć, jak główny bohater – psychoterapeuta zmaga się z trudami codzienności, niejednokrotnie w podobnym stopniu, jak sami pacjenci. Czy depresja może dosięgnąć również terapeutów?

Depresja może dosięgnąć i dosięga terapeutów, podobnie jak wszystkie inne choroby. Samo pomaganie innym nie oznacza, że terapeuci nie zmagają się z podobnymi problemami. Jeden z pionierów psychoterapii Carl Gustav Junga twierdził, że „tylko zraniony lekarz potrafi uzdrowić”. A więc takie zranienie, choroba, cierpienie osoby pomagającej wcześniej przepracowane na terapii własnej terapeuty, może być ogromnym zasobem, pomagającym wczuć się w sytuację pacjenta. Twórcami podejść terapeutycznych są często osoby, które same zmagały się z danym zaburzeniem i ze swojego cierpienia uczyniły wartość dla innych, jak na przykład Marsha Linehan, twórczyni wysoce skutecznej terapii dla osób z zaburzeniami osobowości borderline. 

A kto jest statystycznie bardziej podatny na depresję i czy w ogóle istnieje taka grupa ludzi, którzy nigdy nie będą musieli się z nią mierzyć?

Szacuje się, że mniej więcej 20% ludzi przeżyje w ciągu swego życia epizod depresyjny. Większą szansę na poradzenie sobie z kryzysem mają osoby, które mogą liczyć na wsparcie ze strony swego otoczenia, a także takie, które dotychczas nie przeżyły podobnego cierpienia. Niestety depresja może dosięgnąć każdego i jej okropną cechą jest to, że nieleczona potrafi nawracać w mocniejszych odsłonach.

Zbliża się lato, więcej słońca, obostrzenia są luzowane. Jak wykorzystać ten czas, żeby po prostu poczuć się lepiej?

Małe przyjemności i kontakt z naturą są dla nas niezwykle istotne, jednak wobec depresji w pierwszej kolejności zachęcam do szukania pomocy u psychiatry i psychoterapeuty. 

 

Jakub Skrzydłowski

Psycholog, psychoterapeuta, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej, prywatnie entuzjasta pływania. Prowadzi gabinet psychoterapii w Gdańsku.

Jakubskrzydlowski.pl