Zalega na dnie Zatoki Gdańskiej od ponad 70 lat. Jeżeli jego pozostałości przedostaną się do wód, Polskę czeka katastrofa ekologiczna i ekonomiczna na nieznaną dotąd skalę. Mowa o tankowcu Franken, który nadal zawiera nawet do półtora miliona litrów paliw. Naprzeciw wyszła Fundacja MARE. Cel? Stworzenie planu oczyszczania wraku Frankena. Wśród wspierających projekt znaleźli się m.in. Beata Pawlikowska, Aleksander Doba i Tymon Tymański.

Chociaż Franken to jeden z wielu zatopionych statków w polskiej strefie Bałtyku, to jest on bez wątpienia jednym z największych i potencjalnie najbardziej niebezpiecznym. W czasie II Wojny Światowej tankowiec dostarczał paliwo niemieckim okrętom walczącym w rejonie Zatoki Gdańskiej. W wyniku radzieckiego bombardowania poszedł na dno, a wraz z nim miliony litrów paliwa. O tym, ile mógł go pomieścić niech świadczy fakt, że po jego zatopieniu 8 kwietnia 1945 roku, wszystkie niemieckie pancerniki i krążowniki zostały odesłane z Zatoki Gdańskiej na Zachodni Bałtyk. Powodem była obawa dowództwa przed możliwym brakiem paliwa na statkach. 

Wrażenie robi także wielkość zatopionej jednostki. Mierzący 179 metrów statek ledwo zmieściłby się na Długim Targu w Gdańsku. Istnieje niemal pewność, że w momencie zatonięcia Frankena w jego zbiornikach było około 2700 ton paliwa, nie licząc paliwa okrętowego jakie było mu potrzebne do pływania (ok. 300 ton). Wartości te są udokumentowane. Na podstawie badań przeprowadzonych na wraku szacuje się, że około 40% wszystkich zbiorników jest nadal szczelna i może zawierać nawet do 1,5 miliona litrów różnych rodzajów paliw. A sam stan zbiorników na skutek postępującej korozji jest coraz gorszy – pytanie nie brzmi czy wyciek nastąpi, lecz kiedy?

Nie są znane wszystkie możliwe scenariusze takiego rozlewu. Wiadomo jednak, że tankowiec znajduje się w rejonie, który jest bardzo wrażliwy na skażenia - obszarów Natura 2000, rezerwatów przyrody i kolonii chronionych fok szarych, a układ tamtejszych prądów najprawdopodobniej spowoduje skierowanie rozlewu w stronę plaż leżących w odległości od 10 do 25 km od miejsca zalegania statku. Położenie tankowca każe sądzić, że może dojść do bardzo intensywnego skażenia całego obszaru Zatoki Gdańskiej, ze szczególnym uwzględnieniem brzegu od Piasków do Portu Hel. Będzie to nie tylko tragedia dla bałtyckiego ekosystemu, lecz także dla całej gospodarki opartej na turystyce. Wyciek paliwa może oznaczać także katastrofę ekonomiczną dla tysięcy mieszkańców nadmorskich miejscowości. 

By powstrzymać katastrofę ekologiczną Fundacja MARE wraz z Instytutem Morskim w Gdańsku wdrożyły projekt mający zredukować negatywny wpływ wycieków paliwa z wraku Frankena. W jego ramach przeprowadzono kilkudniową ekspedycję badawczą wraku, w której udział wziął statek badawczy Instytutu Morskiego– r/v IMOR oraz m/y Litoral z bałtyckiej bazy nurkowejz 5 nurkami na pokładzie. 

 - Była to pierwsza i jednocześnie największa operacja badania wraku w Polsce pod kątem zebrania informacji niezbędnych do oszacowania skali zagrożenia środowiskowego i podjęcia realnych działań zmierzających do oczyszczenia wraku i tym samym zapobieżenia katastrofie ekologicznej - twierdzi dr inż. Benedykt Hac z Instytutu Morskiego w Gdańsku. 

Niestety jej wyniki nie są optymistyczne. Sam stan środowiska morskiego wokół wraku wskazuje na duże spustoszenie w ekosystemie. Badania gruntu w najbliższym sąsiedztwie tankowca pokazały, że normy dla niektórych toksycznych i rakotwórczych substancji zostały przekroczone nawet kilkaset razy. A rozmieszczenie skażonego gruntu wskazuje, że ostatni poważny wylew paliwa ciężkiego nastąpił najprawdopodobniej niedługo po zatonięciu. 

Obecnie stan wraku podlega dramatycznym zmianom, wykryte uszkodzenia i postępująca korozja kadłuba wskazują na niebezpieczeństwo zawalenia się wraku pod własnym ciężarem, a rozległe pęknięcie kadłuba wraz z niekorzystnym rozkładem ciężarów w słabo podpartej części dziobowej mogą spowodować przewrócenie się dziobowej nadbudówki, a to z kolei rozszczelnienie zbiorników. Efekt – niekontrolowany wyciek paliwa, oleju i innych substancji trujących.

- W Bałtyku leży kilkadziesiąt dużych wraków. Mamy to nieszczęście, że odziedziczyliśmy dwa najgorsze. Jestem przekonany, że zagrożenie jest bardzo realne. Nie jesteśmy gotowi na tego typu katastrofę – podkreśla dr Hac.

Fundacja MARE wraz z Instytutem Morskim w Gdańsku nie ustaje w wysiłkach, by dokładnie zbadać i oczyścić Frankena. 

- W wyniku przeprowadzonej ekspedycji badawczej powstał wstępny plan oczyszczenia Frankena z zalegającego w nim paliwa - mówi Olga Sarna z Fundacji Mare. - Dodatkowo projekt ma też charakter pilotażowy – stworzona zostanie także ogólna metodologia oczyszczania wraków do zastosowania na innych wrakach Bałtyku. Następnie metodologia zostanie udostępniona wszystkim zainteresowanym stronom, w szczególności instytucjom rządowym odpowiedzialnym za obszary morskie – dodaje Olga Sarna.

Celem głównym projektu Fundacji MARE jest pozyskanie finansowania na oczyszczenie wraku i wypompowanie zalegającego paliwa. Cały proces wymaga dużych nakładów finansowych. Z raportu dr Haca wynika, że wysokość kosztów zależeć będzie od tego, jaką metodę zabezpieczenia wraku wybierzemy. Kwota może sięgać nawet 20 milionów euro, dlatego tak ważne jest zainteresowanie problemem władz i zyskanie zainteresowania i poparcia opinii publicznej. Fundacja zbiera podpisy pod apelem o sfinansowanie oczyszczania wraku na stronie internetowej www.fundacjamare.pl. 

Ratuj Bałtyk. Podpisz apel na stronie fundacjamare.pl